Ważne informacje i terminy



30 marca 2013

Polski teatrzyk rodzinny


Nie lubię kilkuzdaniowych recenzji umieszczanych na okładkach książek. Albo zniechęcają swoim krzykliwym wszyscytoczytają!, albo zwyczajnie trafiają gdzieś obok tematu i przesłaniają rzeczywisty obraz danej książki. Jednak ta umieszczona na okładce Szopki Zośki Papużanki ma w sobie nieco prawdy. Bo rzeczywiście temat, który autorka wzięła sobie na warsztat jest banalny i przetworzony przez innych twórców milion razy. A mowa o podstawowej jednostce społecznej, czyli o rodzinie. Jednak sposób opowiedzenia, jaki obrała sobie Papużanka, sprawia, że nie da się nudzić podczas lektury.

Szopka przedstawia losy czteroosobowej krakowskiej rodziny. Jej historia rozpoczyna się w czasach PRL-u i toczy do czasów obecnych. Dwoje bohaterów to kaci, pozostałych dwoje to ich ofiary. Mamy zatem matkę wiecznie krzyczącą na męża oraz usprawiedliwiającą we wszystkim syna z pierwszego małżeństwa – Macieja. Mąż i ojciec jest człowiekiem wycofanym, zakrzyczanym przez żonę. Niby próbuje być panem domu, niby stara się być dobrym ojcem dla córki, ale wszelkie działania nikną podczas krzykliwej krytyki żony. Małżeństwo zostało wykreowane na zasadzie kontrastu, który pogłębia się, jeśli przyjrzeć się dzieciom.

Maciuś to dziecko z pierwszego małżeństwa. Stracił ojca, więc traktowany jak biedna pół-sierota może w zasadzie czynić wszystko, co mu się podoba. Matka usprawiedliwi go przed całym światem i odbierze autorytet ojczymowi, a Maciuś będzie ten fakt sprytnie wykorzystywał. Gdy pojawi się na świecie Wandzia, dojrzy w niej doskonały worek treningowy. Ot, siostra użyteczna rzecz, gdy można pokopać lub postraszyć. To rozzuchwalenie i rozpasanie życiowe skutkować będzie i w przyszłości – Maciuś nie może być przykładnym ojcem i mężem (żona go zostawi, zabierając córki i odcinając się od niego i całej rodziny). Okaże się, że ponad pięćdziesięcioletni mężczyzna wie doskonale jak żerować na bezkrytycznej miłości matki i wciąż obecnym strachu siostry. Ostatecznie po długo wyczekiwanej śmierci ojczyma znajdzie schronienie pod skrzydłami mateczki, którą będzie znosił dla świętego spokoju i jej emerytury.

Wandzia z kolei to dziecko zahukane i przerażone. Obwinia się o sytuację domową i wszelkie zło tego świata. Znosi krzyki matki i chciałaby się przytulić do ojca, ale zapewne rozpętałaby trzecią wojnę światową, więc tego nie robi. Do czasu wyprowadzki starszego brata nie ma własnego kąta i spokoju. Ostatecznie pójdzie na studia, na których znajdzie sobie męża. Nie najlepszego, ale i nie najgorszego. Do końca pozostanie na uwięzi emocjonalnej i mimo że psychologia podpowie jej przyczyny własnego zachowania, to nie przestanie się o wszystko obwiniać.
W międzyczasie pojawiają się i inne postaci, w tym wnuczka, córka Wandzi, która da dziadkowi chwile szczęścia i spokoju. Niemniej to ta czteroosobowa rodzina jest w centrum uwagi czytelnika i to jej członkowie wpływają niejako na inne postaci.

Historie bohaterów niby nie wnoszą niczego nowego, a jednak zaskakują i miażdżą. Wszystko za sprawą narracji i warstwy językowej Szopki. Sposób opowiadania wymaga od czytelnika znacznej uwagi. Narratorzy zmieniają się nagle, bez uprzedzenia, a każdy z nich ma inny sposób mówienia. Mamy tu zatem do czynienia z mistrzowską mieszanką styli. Niektóre fragmenty pisane słowotokiem sprawiają wrażenie jakby długo wstrzymywana opowieść znalazła w końcu ujście. Jakby dany narrator obawiał się, że nie dane będzie mu dokończyć, że ktoś mu przerwie w połowie ważnej, bo jego, historii. Utrudnieniem jest z pewnością gra czasowa. Autorka często krokiem milowym przeskakuje do innej czasoprzestrzeni i nieuważny czytelnik może się zgubić. Natomiast efekt jest znakomity. Dostajemy ostatecznie nie krótki wycinek życia krakowskiej rodziny, a wieloletnią panoramę mieszczącą się na 205 stronach.

Uwadze nie może również umknąć inny ciekawy zabieg, którym posłużyła się Papużanka. Otóż, przedmioty na oczach czytelnika ożywają, przemawiając głosem emocji użytkowników. Bohaterowie mogą przybierać różne maski, ale ich ubrania, rzeczy, których dotkną zdemaskują prawdziwe emocje. Na naszych oczach zaczynają dziać się czary, do których ujrzenia niekoniecznie trzeba być dzieckiem.

Również interpretacje tytułu mogą być dla czytelnika nie lada zabawą językową. Szopkę odnieść można do domu, który tworzy powieściowa rodzina - niedającego poczucia bezpieczeństwa, ciepła, spokoju. Ale też widziałabym w tym przedstawienie, potoczną szopkę, którą odgrywają poszczególni bohaterowie, nieco groteskową i momentami przykrą.
Pozwolę sobie zakończyć taką refleksją, że może powinno się zorganizować akcję „czytajmy polskich pisarzy współczesnych”? I w tym duchu właśnie Szopkę polecam.


Zośka Papużanka, Szopka, wyd. Świat Książki, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz