Ważne informacje i terminy



14 października 2010

O co ten hałas?

Dobry wieczór Czytacze.
Jestem świeżo po wizycie w teatrze. Pomyślałam, że spiszę tu przemyślenia związane z obejrzaną sztuką, nawiązując przy tym do tekstu literackiego.
Dziś na warsztacie Shakespeare (właściwie cały tydzień mam na wskroś shakespeare'owski) i jego "Wiele hałasu o nic".
Gatunek: komedia.
I jak to zazwyczaj u Shakespeare'a bywa (ale nie zawsze!) tematem tej sztuki jest między innymi miłość. Oczywiście uogólniłam, ponieważ dziś chciałabym szczególnie skoncentrować się na tym problemie.
Beatrice i Benedick. Para bohaterów ślubująca życiu w samotności, odgradzająca się od małżeństwa. Przerzucają się inwektywami, dogryzają sobie nawzajem.
Interesuję się obrazem kobiet w literaturze, dlatego to Beatrice mnie intryguje za każdym razem, gdy czytam tę komedię.
Beatrice - kobieta z charakterem. Silna, odważnie wyrażająca swoje zdanie, opinie. Jest to ciekawa postać ze względu historycznego. Przecież kobiety z czasów Shakespeare'a nie miały prawa właściwie do własnego zdania. Do kreowania własnego życia. Beatrice jednak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jako kobieta jest w pewien sposób ograniczona. Nie ma wstępu do świata mężczyzn - nie może wyrównać rachunków z Claudio. "Pragnienie nie przemieni mnie w mężczyznę, umrę więc kobietą w cierpieniu" powie do Benedicka tuż po tym, gdy honor, godność Hero zostały podważone.
Zastanawiam się nad motywami Beatrice. Dlaczego nie chce miłości? Niektóre jej słowa sugerują, że zwyczajnie boi się zaufać. Samotność z wyboru może być ucieczką przed zawodem. O mężczyznach mówi: "Lecz męskość rozpłynęła się w układnych ukłonach, waleczność przemieniła się w komplementy, a mężczyźni w języki, i to układne. Dziś ten tylko jest waleczny jak Herkules, kto powie kłamstwo i przysięgnie, że jest prawdą".
Ciekawa jest opinia bohaterki dotycząca ślubu i dalszego życia. Mówi swojej kuzynce: "...zaloty, zaślubiny i żal mają jak szkocki jig miarę i pięć taktów. Pierwszy krok jest gorący i spieszny jak szkocki jig, i równie jak on dziwaczny; zaślubiny, skromne i godne jako miara, pełne są powagi i dostojeństwa; później nadchodzi żal i na swych słabych nogach wpada w coraz szybszy taniec na pięć taktów, póki nie utonie w grobie."
Mimo dość gorzkich zdań o małżeństwie i mężczyznach, Beatrice zostaje usidlona. Manipulacja ze strony bliskich powoduje, że ona i Benedick zakochują się w sobie. Komedia oczywiście ma szczęśliwe zakończenie.
Zanim przejdę do kilku zdań o dzisiejszym spektaklu, chcę zaznaczyć, że "Wiele hałasu o nic" to coś więcej niż opowieść o historii miłosnej Beatrice i Benedicka.

Spektakl... zaskoczył mnie, ale też troszkę rozczarował. Bardziej niż troszkę. Utwory Shakespeare'a uważam za genialne. Nie znam chyba drugiego autora, który tak wspaniale pisałby o namiętności, pożądaniu, miłości, zawodach, nienawiści, żądzy władzy (choć pewnie to nieobiektywna opinia - mimo że dużo czytam, nie poznałam przecież jeszcze wielu uznanych pisarzy). Niemniej ten angielski dramaturg jest jedną z moich miłości :)
"Wiele hałasu o nic" na deskach TW było próbą włożenia komedii w nasze realia. Zero scenografii (jeśli nie liczyć parkietu ułożonego w romb), co właściwie mi nie przeszkadza. To pozwala skoncentrować się na tekście, grze aktorów. Współczesne stroje i taka muzyka jako tło do odgrywanych scen. Tutaj też nie mam zarzutów. Myślę, że w każda sztuka autora "Poskromienia złośnicy" może być dialogiem między jego czasami, a współczesnością. Wiele jednak zależy od reżysera i tego, jak on odczyta tekst. Co z niego wybierze. Jak już napisałam na początku, "Wiele hałasu o nic" to kilka problemów dziejących się obok siebie.
Reżyser TW skoncentrował się na problemie seksu (może to próba zwrócenia uwagi, czym przesycony jest nasz świat?) - przynajmniej ja to tak odebrałam. Szokujące mogą się wydawać wątki homoseksualne - zaintrygował mnie tok myślenia reżysera, prawdę mówiąc. Uderzyło mnie pocięcie tekstu oryginału i wyrzucenie ważnych fragmentów. Rozczarowała próba ukazania historii Benedicka i Beatrice. Z ciekawej, intrygującej, momentami zabawnej historii miłosnej wyszła papka przeszyta na wskroś seksualnością. Może to miało zaszokować?
Może to próba pokazania, że Shakespeare też jest dla mas (nie obrażając nikogo)?
Nie odgadłam wizji reżysera. Nie utożsamiłam się z nią. Nie czułam tej sztuki. I nie zgadzam się z interpretacją postaci (szczególnie Hero, którą w spektaklu odebrałam jako twardą, hardą dziewczynę - zupełne przeciwieństwo bohaterki shakespeare'owskiej).

Mimo rozczarowania myślę, że warto było zobaczyć próbę interpretacji tej sztuki. Obcowanie z literaturą w teatrze lub w kinie (widzieliście "Śluby panieńskie"?) uświadamia mi jak żywy może być tekst. I jak należy być ostrożnym, by nie przekłamać, nie przerysować.

W sobotę wybieram się na "Poskromienie złośnicy" - również na deskach TW. Tu przykrych niespodzianek nie będzie. Zobaczę spektakl po raz drugi i nie mogę się doczekać. Ten polecam wszystkim. Magia czaru :)


A na koniec - dziękuję moim byłym uczniom za zaglądanie tu i za te wszystkie miłe komentarze. Niektórzy z Was już wiedzą, ale: jestem znowu nauczycielem :) i też mi Was brakuje :)

Dobrej nocy.

6 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że nie przestała Pani pisać bloga! Bardzo miło czyta mi się wszystkie Pani posty. :)

    Ja też chciałam pójść na "Poskromienie złośnicy", ale jakoś w końcu o tym zapomniałam i nic z mojego planu niestety nie wyszło... :(

    Pozdrawiam Panią bardzo, Madzia 3 SAG

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziu, mam nadzieję, że jeszcze będą grali i obejrzysz - bo naprawdę warto :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, ze Pani odeszla...Bardzo nam Pani brakuje ;(
    Ale przynajmniej jacys inni uczniowie poznaja, jaka Pani jest swietna :D

    Pozdrawiam, Olga juz 2 gim (:

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, Olgo :) Zobaczymy, co zobaczą we mnie jako nauczycielu nowi uczniowie :)
    Cieszę się, że szukasz pozytywnych stron w tym, że nie mogłam zostać :) :) Tak właśnie należy patrzeć :)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja za panią bardzo tęsknię i nie będę tak jak druga Olga szukać w tym plusów, zachowam się egoistycznie i powiem, że lepiej by było gdyby pani została. Lekcje polskiego bez Pani już nie są tak ciekawe, nie mają tej magi. Myślę, że większości brakuje Pani. Nie spodziewałam się, że Pani dalej będzie pisać, jest to dla mnie miłe zaskoczenie. A co do spektaklu "wiele hałasu o nic" byłam na nim ale to było jakiś czas temu i nie wiem czy na tej samej wersji, bo mi się bardzo podobało. Mam nadzieję, że się pani układa i że nowa klasa jest sympatyczna, ale nie tak bardzo jak my. Liczę, że pamięta
    Pani o swojej pierwszej klasie, która myślę że Panią bardzo polubiła. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy
    Olga T 2 gim

    OdpowiedzUsuń
  6. Olgo.
    W każdej sytuacji są plusy :) A wszystko jeszcze się może ułożyć :)
    Ja też nie spodziewałam się, że będę pisać, ale za bardzo się przyzwyczaiłam do polskowienia i trudno byłoby mi to zostawić.
    Pracę zaczynam we wtorek, ale cześć dziś widziałam i są sympatyczni :)
    Zawsze będę o Was pamiętać :) Tak jak Wam mówiłam pod koniec naszej nauki - Wy zawsze będziecie moją klasą i zawsze będę Was pamiętać :)

    OdpowiedzUsuń