Ważne informacje i terminy



21 grudnia 2010

Czy jestem taki jak Scrooge? Świąteczne refleksje

Dobry wieczór.
Jutro ostatni dzień szkoły w tym roku! ;) Uczniowie się cieszą, a i nauczyciele pewnie też są zadowoleni. Wszyscy odpoczną! :)
Dziś świąteczno-refleksyjny post. Na lekcjach rozmawiałam między innymi o "Piątym talerzu", z klasą czwartą o świętym Mikołaju na podstawie tekstów Jana Twardowskiego. Ale niedawno omówiłam "Opowieść wigilijną" i mam dla czytających niespodziankę. Co prawda w języku angielskim, ale moim zdaniem jest prześmieszna!
Zanim jednak poproszę Was o oglądnięcie, popiszę tu o wspomnianym opowiadaniu, a konkretniej o przemianie bohatera. Scrooge bowiem za sprawą ducha Marleya ze zgorzkniałego, samotnego, chciwego i skąpego człowieka zmienia się w bohatera pozytywnego. Staje się wrażliwym, sympatycznym, współczującym i pomagającym ludziom mężczyzną. Nie chcę jednak Wam tu opisywać skutków przemiany. Nie chcę szukać przyczyn, dlaczego bohater był tak zgorzkniały i nienawidził wręcz Bożego Narodzenia.
Pomyślałam, że wokół nas jest wielu takich Scgrooge'owych ludzi. Może w każdym z nas jest coś ze Scgrooge'a. Może (powtórzenie celowe) święta to najlepszy moment na refleksję, zatrzymanie się i zastanowienie - jakim człowiekiem jestem?
Terakowska w "Piątym talerzu" pisze, że zdała swój test na człowieczeństwo na trójkę. Oczywiście odnosi to do sytuacji z jednej wigilii i konkretnego wydarzenia związanego z tradycją pustego talerza.
W te święta zastanów się Czytaczu, jak Ty zdajesz swój test na człowieczeństwo? Zdaję sobie sprawę, że jeśli czytają to młodzi (uczniowie - moi byli i z innych szkół) przewrócą oczami i powiedzą: "Ale nudzi". Z Waszej perspektywy bardzo prawdopodobne, że tak to odbierzecie (cytując pewnego ucznia: ja też kiedyś byłam młoda ;)). Jednak od najmłodszych lat uczymy się życzliwości i zrozumienia. Jeśli teraz nie będziecie dobrzy dla siebie i dla innych, później będzie Wam trudniej. Myślę, że za przykład może tu nam posłużyć Scrooge. Osamotniony wpadł w zaklęte koło napędzające zgorzkniałość, niechęć, chciwość. On miał szansę na zmiany. A co z nami? Kto nas zatrzyma, powstrzyma, pokieruje?

W nadchodzący świąteczny czas życzę Wam wielu dobrych ludzi wokół. I byście Wy, drodzy Czytacze, emanowali dobrem i ciepłem. Wtedy wszystko inne stanie się bardziej znośne.

Zapowiedziana niespodzianka ;)




Dobrej nocy!

7 grudnia 2010

O Białoszewskiego "Pamiętniku z powstania warszawskiego"

Dobry wieczór.
Pozytywem lub negatywem rozwoju techniki jest internet i możliwość kontaktu z byłymi uczniami ;) Widziałam, że uczniowie obecnej klasy trzeciej zmagają się z Białoszewskim. Postanowiłam więc napisać kilka słów. Nie wiem, czy Was przekonam do spojrzenia na tę lekturę przyjaźniejszym wzrokiem (o ile tu zaglądacie oczywiście:)).

Wspomniany "Pamiętnik z powstania warszawskiego" jest jedną z ważniejszych lektur, która w pewien sposób przybliża nam wydarzenia czasu II wojny światowej. Przyznam szczerze, że w Waszym wieku również miałam problem z tą lekturą (może nieco inny, bo ja uwielbiałam czytać :)) Tak się składa, że całkiem niedawno sięgnęłam po tę książkę ponownie i znowu mnie zaskoczyła rola czasu, która wpływa znacząco na odbiór czytanego tekstu.
Po co w ogóle Białoszewski napisał "Pamiętnik..."? Musicie wiedzieć, że tuż po wojnie wciąż trwały dyskusje na temat słuszności powstania warszawskiego. Głos Białoszewskiego jednak nie jest próbą oceny. Porównałabym go do innego pisarza doświadczonego wojną - Tadeusza Borowskiego.
Autor "Pamiętnika..." pokazuje, że w tych okrutnych i trudnych do wyobrażenia czasach ludzie postępowali honorowo, ale czasem zmuszeni byli do czynów niekoniecznie moralnych.
Co ciekawe, to pisarz wspomnienia spisał dwadzieścia trzy lata po zakończeniu wojny! A to dało dystans czasowy.
Wiem, że niektórym bardzo trudno czyta się "Pamiętnik...". Dlaczego? Sprawia to warstwa językowa tak bardzo Mironowa! Krótkie, urywane zdania. Często pojedyncze słowa oraz wyrazy dźwiękonaśladowcze. Tak bardzo charakterystyczne dla wierszy Białoszewskiego i tu, w utworze prozatorskim, znalazły zastosowanie. Myślę, że miało to przybliżyć czytelnikowi tamtą atmosferę jak najlepiej się da. I jeśli przebijemy się przez nasze ograniczenia, to dostrzeżemy sens w takim budowaniu całego "Pamiętnika...".

Mnie zachwyca odtwarzanie wydarzeń, opisywanie szczegółów z godną pozazdroszczenia dokładnością. Ciekawie jest czytać przeżycia cywila, osoby, która patrzy z perspektywy zwykłego mieszkańca okupowanej Warszawy na wydarzenia z okresu powstania warszawskiego. To głos: my też tam byliśmy, my walczyliśmy o przetrwanie! Spójrzcie... w literaturze polskiej wiele mówi się o żołnierzach, a wcześniej i rycerzach walczących o wolność, niepodległość. W "Pamiętniku z powstania warszawskiego" macie do czynienia z głosem człowieka takiego jak ja, jak wy. Szarego, zwyczajnego, modlącego się o przeżycie.

Nie wiem czy Was przekonam do przeczytania tej lektury, do próby zrozumienia treści, które zawiera. Mam nadzieję, że choć część pokona opór - jeśli nie w tym roku, to za kilka lat. To literacki dokument tamtych czasów, o których gdzieś tam trzeba pamiętać...
Zostawiam Was z utworem z "Oratorium" na podstawie "Pamiętnika z powstania warszawskiego". Zachęcam do przesłuchania, ale i sięgnięcia po inne utwory (tylko ten wykonuje AMJ :)).




Dobrej nocy.

14 listopada 2010

Poezjowanie

Dobry wieczór, Czytacze.

Obiecany post o Szymborskiej (a raczej jego powtórka) mam nadzieję, że się kiedyś pojawi..
Tymczasem dziś chciałabym o poezji słów kilka popełnić.
Za każdym razem, gdy omawiałam jakiś wiersz na lekcjach polskiego w gimnazjum, bałam się. Zwyczajnie i nadzwyczajnie. ;)
Dlaczego?
Uczniowie poezji nie lubią. Przypuszczalnie dlatego, że jej nie rozumieją. Język nie ich. Tematy często też nie takie jak trzeba. Ja również w wieku szkolnym nie przepadałam za poezją. Nie docierała do mnie. Nie rozumiałam jej. Mogę też chyba powiedzieć, że jej nie czułam.
Jako Wasz nauczyciel bałam się, że Was zniechęcę raczej niż zachęcę. I żałuję, że jestem jeszcze niedoświadczona, nieopierzona. Że poruszałam się i nadal poruszam trochę po omacku, niepewnie. Może za kilka lat będę zadowolona z lekcji o poezji. Chciałabym, ponieważ jeśli nauczycie się czuć wiersze, to odkryjecie inne światy. Odkryjecie, że często te utwory idealnie mogą wyrazić Was, Wasze aktualne uczucia, myśli, które tak trudno czasem ubrać w słowa.

Moje pierwsze prawdziwe spotkanie z poezją?

Będąc w siódmej klasie zostałam przed lekcją polskiego, na przerwie, w sali (sali, w której sama teraz nauczam:)). Na biurku nauczycielki leżał otwarty podręcznik, a w nim był wiersz. Już wtedy musiałam przeczytać wszystko co miało litery, ;) więc spojrzałam i... poraziło mnie.
Był to utwór Tadeusza Różewicza (poeta od tamtej pory jest moją wielką miłością poetycką), którym chciałabym się dziś z Wami podzielić.

Zapomnijcie o nas
o naszym pokoleniu
żyjcie jak ludzie
zapomnijcie o nas

my zazdrościliśmy
roślinom i kamieniom
zazdrościliśmy psom

chciałbym być szczurem
mówiłem wtedy do niej

chciałabym nie być
chciałabym zasnąć
i zbudzić się po wojnie
mówiła z zamkniętymi oczami

zapomnijcie o nas
nie pytajcie o naszą młodość
zostawcie nas

T. Różewicz, Zostawcie nas, w: tegoż, Poezja, t. II, Wrocław 2006.

Przyznam, że do dziś ten utwór mnie paraliżuje. Według mnie jest to jeden z najpiękniejszych i najmocniejszych wierszy mówiących o czasach wojny. Odwołujących się do podziału na "my" - widzący okrucieństwo wojny i "wy" - urodzeni "po".
Różewicz stworzył nowy, pod względem strukturalnym, wiersz. Wynikało to między innymi ze stawiania pytań: Jak pisać po wojnie? Czy w ogóle można pisać cokolwiek? Czy można kontynuować to co było przed?
Wiersz różewiczowski to ten utrzymany w konwencji wiersza wolnego, w którym odchodzi się od upiększeń. Wszystko sprowadza się do prozaizacji, uproszczenia języka.
Wracając jednak do przytoczonego utworu. Porusza mnie wyznanie podmiotu lirycznego. W imieniu swojego pokolenia prosi, by nie wracać do czasów ich młodości. Dlaczego? Bo tak naprawdę jej nie było. Bo czasy, w których przyszło żyć tym młodym ludziom, były pełne cierpienia, bólu, strachu, śmierci.
"My zazdrościliśmy roślinom i kamieniom", mówi mężczyzna. Kobieta dodaje: "chciałabym nie być". To co się powtarza i spaja jednocześnie wiersz, to "zostawcie nas", "zapomnijcie o nas". Nie pytajcie jak żyliśmy, jak przeżyliśmy. Nie chcemy o tym mówić. Dlaczego? Wspomnienia są zbyt bolesne, a ci którzy tego nie przeżyli nie zrozumieją.
Jednocześnie podmiot liryczny prosi "żyjcie jak ludzie". Skończyły się czasy niewyobrażalnego okrucieństwa i wy młodzi możecie żyć tak, jak my nie mogliśmy - zdaje się przez to mówić. Pokolenie czasu wojny nie mogło przecież żyć tak jakby chciało. Młodzieńcze marzenia, plany zabrała wojna.

Wiersz pochodzi z tomu z lat pięćdziesiątych. Zastanawiam się jak przeżyliśmy te lata. Czasem czytając ten utwór, zastanawiam się czy moja młodość, czy młodość moich znajomych, czy wreszcie młodość moich uczniów jest należycie przeżywana, wykorzystywana. Czy nie gubimy tego co ważne? Czy nie odpychamy pewnych wartości? Czy potrafimy docenić fakt, że tyle możemy dokonać, zrobić...

Z tym Was dziś zostawiam - "żyjcie jak ludzie".
Tylko co to znaczy: żyć jak człowiek?

Refleksyjnego wieczoru ;)

29 października 2010

zima tuż tuż

Dobry wieczór.
Z przykrością stwierdziłam, że tak zwana technika chyba mnie nie lubi. Jakimś cudem usunęłam wpis o Szymborskiej. Choć to pewnie moje gapiostwo niż antypatia wyżej wymienionej. ;)
Nadrobię to - na dniach po prostu jeszcze raz spiszę kilka słów o tej poetce. I może od razu o wrażeniach z wysłuchanej audycji.

Czy macie tak, że dani wykonawcy, płyty, piosenki kojarzą Wam się z wybraną porą roku? Ostatnio zauważyłam, że dane momenty, miesiące kojarzą mnie się z wybranym wykonawcą, albumem lub utworem. Oczywiście jak tylko je "usłyszę" w głowie, biegnę szybko odtworzyć oryginały.

I tak od dziś znowu słucham Stinga i jego zeszłorocznej chyba płyty - "If On a Winter's Night". Nie jestem ekspertem muzycznym, ale za to drobnym eksperymentatorem słuchaczowym (wybaczcie zabawę słowami).
Lubię smakować różnych typów, poznawać - to chyba stosuję do życia w ogóle, a przynajmniej staram się. Sięgam czasem po recenzje wydań płytowych. Czasem, ponieważ nie lubię wyrabiać opinii na podstawie ocen innych ludzi. Lubię sprawdzać sama. :)
Na potrzeby tego wpisu przejrzałam recenzje i cóż - nie są pozytywne.

Stinga chyba każdy zna. Ta płyta na pewno pokazuje tego wykonawcę w innym świetle. Nie ma tu kawałków, o które zabijałyby się stacje komercyjne. Myślę, że to muzyka na zimowe wieczory. Większości nie podoba się melodia płyty, utwory - bo to nie jest ten znany rockowy Sting. I na pewno tym wydaniem trafił do mniejszości.
Niemniej mnie odpowiada na nadchodzący czas - melancholie, zimno, niebawem śnieg. Ta płyta pasuje do tego okresu. I na pewno nie wystarczy jej wysłuchać raz.
Taki odbiór tego albumu skłonił mnie do zastanowienia się nad czymś jeszcze. Może ta niechęć wiąże się z tym, że ludzie przyklejają etykietki? Może dlatego, że my nie potrafimy się otworzyć na zmiany i trudno nam zaakceptować inność? Oczywiście ostatni akapit nawiązuje nie tylko do muzyki Stinga, ale do życia w ogóle. :)
Może należy dać szansę temu co nowe? Nawet jeśli przychodzi wbrew naszej woli.
Wraz z tym pytaniem (skłaniającym mam nadzieję do choćby krótkiej refleksji) zostawiam Wam, Drodzy Czytacze, jeden z utworów Stinga z jego zimowego albumu (smyczki tam to cudo :))



Dobrej nocy.

21 października 2010

konkurs poetycki

Dzień dobry.
Dziś krótko i na temat.
Przed chwilą znalazłam wiadomość o I Pomorskim Konkursie Poetyckim dla dzieci i młodzieży.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany: http://www.centrumkulturygdynia.org/mod/news/id/149/


Miłego popołudnia :)

14 października 2010

O co ten hałas?

Dobry wieczór Czytacze.
Jestem świeżo po wizycie w teatrze. Pomyślałam, że spiszę tu przemyślenia związane z obejrzaną sztuką, nawiązując przy tym do tekstu literackiego.
Dziś na warsztacie Shakespeare (właściwie cały tydzień mam na wskroś shakespeare'owski) i jego "Wiele hałasu o nic".
Gatunek: komedia.
I jak to zazwyczaj u Shakespeare'a bywa (ale nie zawsze!) tematem tej sztuki jest między innymi miłość. Oczywiście uogólniłam, ponieważ dziś chciałabym szczególnie skoncentrować się na tym problemie.
Beatrice i Benedick. Para bohaterów ślubująca życiu w samotności, odgradzająca się od małżeństwa. Przerzucają się inwektywami, dogryzają sobie nawzajem.
Interesuję się obrazem kobiet w literaturze, dlatego to Beatrice mnie intryguje za każdym razem, gdy czytam tę komedię.
Beatrice - kobieta z charakterem. Silna, odważnie wyrażająca swoje zdanie, opinie. Jest to ciekawa postać ze względu historycznego. Przecież kobiety z czasów Shakespeare'a nie miały prawa właściwie do własnego zdania. Do kreowania własnego życia. Beatrice jednak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jako kobieta jest w pewien sposób ograniczona. Nie ma wstępu do świata mężczyzn - nie może wyrównać rachunków z Claudio. "Pragnienie nie przemieni mnie w mężczyznę, umrę więc kobietą w cierpieniu" powie do Benedicka tuż po tym, gdy honor, godność Hero zostały podważone.
Zastanawiam się nad motywami Beatrice. Dlaczego nie chce miłości? Niektóre jej słowa sugerują, że zwyczajnie boi się zaufać. Samotność z wyboru może być ucieczką przed zawodem. O mężczyznach mówi: "Lecz męskość rozpłynęła się w układnych ukłonach, waleczność przemieniła się w komplementy, a mężczyźni w języki, i to układne. Dziś ten tylko jest waleczny jak Herkules, kto powie kłamstwo i przysięgnie, że jest prawdą".
Ciekawa jest opinia bohaterki dotycząca ślubu i dalszego życia. Mówi swojej kuzynce: "...zaloty, zaślubiny i żal mają jak szkocki jig miarę i pięć taktów. Pierwszy krok jest gorący i spieszny jak szkocki jig, i równie jak on dziwaczny; zaślubiny, skromne i godne jako miara, pełne są powagi i dostojeństwa; później nadchodzi żal i na swych słabych nogach wpada w coraz szybszy taniec na pięć taktów, póki nie utonie w grobie."
Mimo dość gorzkich zdań o małżeństwie i mężczyznach, Beatrice zostaje usidlona. Manipulacja ze strony bliskich powoduje, że ona i Benedick zakochują się w sobie. Komedia oczywiście ma szczęśliwe zakończenie.
Zanim przejdę do kilku zdań o dzisiejszym spektaklu, chcę zaznaczyć, że "Wiele hałasu o nic" to coś więcej niż opowieść o historii miłosnej Beatrice i Benedicka.

Spektakl... zaskoczył mnie, ale też troszkę rozczarował. Bardziej niż troszkę. Utwory Shakespeare'a uważam za genialne. Nie znam chyba drugiego autora, który tak wspaniale pisałby o namiętności, pożądaniu, miłości, zawodach, nienawiści, żądzy władzy (choć pewnie to nieobiektywna opinia - mimo że dużo czytam, nie poznałam przecież jeszcze wielu uznanych pisarzy). Niemniej ten angielski dramaturg jest jedną z moich miłości :)
"Wiele hałasu o nic" na deskach TW było próbą włożenia komedii w nasze realia. Zero scenografii (jeśli nie liczyć parkietu ułożonego w romb), co właściwie mi nie przeszkadza. To pozwala skoncentrować się na tekście, grze aktorów. Współczesne stroje i taka muzyka jako tło do odgrywanych scen. Tutaj też nie mam zarzutów. Myślę, że w każda sztuka autora "Poskromienia złośnicy" może być dialogiem między jego czasami, a współczesnością. Wiele jednak zależy od reżysera i tego, jak on odczyta tekst. Co z niego wybierze. Jak już napisałam na początku, "Wiele hałasu o nic" to kilka problemów dziejących się obok siebie.
Reżyser TW skoncentrował się na problemie seksu (może to próba zwrócenia uwagi, czym przesycony jest nasz świat?) - przynajmniej ja to tak odebrałam. Szokujące mogą się wydawać wątki homoseksualne - zaintrygował mnie tok myślenia reżysera, prawdę mówiąc. Uderzyło mnie pocięcie tekstu oryginału i wyrzucenie ważnych fragmentów. Rozczarowała próba ukazania historii Benedicka i Beatrice. Z ciekawej, intrygującej, momentami zabawnej historii miłosnej wyszła papka przeszyta na wskroś seksualnością. Może to miało zaszokować?
Może to próba pokazania, że Shakespeare też jest dla mas (nie obrażając nikogo)?
Nie odgadłam wizji reżysera. Nie utożsamiłam się z nią. Nie czułam tej sztuki. I nie zgadzam się z interpretacją postaci (szczególnie Hero, którą w spektaklu odebrałam jako twardą, hardą dziewczynę - zupełne przeciwieństwo bohaterki shakespeare'owskiej).

Mimo rozczarowania myślę, że warto było zobaczyć próbę interpretacji tej sztuki. Obcowanie z literaturą w teatrze lub w kinie (widzieliście "Śluby panieńskie"?) uświadamia mi jak żywy może być tekst. I jak należy być ostrożnym, by nie przekłamać, nie przerysować.

W sobotę wybieram się na "Poskromienie złośnicy" - również na deskach TW. Tu przykrych niespodzianek nie będzie. Zobaczę spektakl po raz drugi i nie mogę się doczekać. Ten polecam wszystkim. Magia czaru :)


A na koniec - dziękuję moim byłym uczniom za zaglądanie tu i za te wszystkie miłe komentarze. Niektórzy z Was już wiedzą, ale: jestem znowu nauczycielem :) i też mi Was brakuje :)

Dobrej nocy.

28 września 2010

końca początek?

Dobry wieczór.
Mija prawie miesiąc nauki moich byłych uczniów. Licznik pokazuje, że ktoś tu zagląda. Kto? Wy - byli uczniowie? Czy przypadkowi podglądacze blogów? A może inni uczniowie szukający wiadomości potrzebnych na jutrzejszą lekcję polskiego?
Brakuje mi szkoły. Brakuje mi tablicy, możliwości pisania kredą i brudzenia się nią. Brakuje mi klasowego dzień dobry. Brakuje mi żartów, rozmów o świecie. Brakuje mi prowadzenia lekcji - czasem trudnych, czasem nieco nużących (lub dla niektórych nudnych), czasem wywołujących żywe dyskusje. [wszelkie powtórzenia są celowe ;)]
Nie będę ukrywać, że nie uważałam się za świetnego nauczyciela - bo tego każdy nauczyciel uczy się przez większą część swojej kariery. Ale nie będę też ukrywać, że chciałabym mieć tę szansę stawania się świetnym nauczycielem.
Póki co nie mam (i prawdę mówiąc wszystko wskazuje na to, że będę musiała pożegnać się z tym marzeniem), dlatego postanowiłam popisać tu. Nie będzie teraz na polskowieniu tematów związanych z lekcjami, ale popiszę tu czasem o książkach, muzyce, teatrze, kinie.
To będzie taki lek dla mnie na trudną sytuację. A może ktoś tu jeszcze zagląda z tych osób, które poznawałam przez rok? Może teraz nie będzie "bał się" komentowania? ;) Może zabłąka się tu ktoś, kogo nie znam, ale skorzysta na tym kulturowo? ;)

Zastanawiam się czy ktoś z Was, Drodzy Czytacze, słyszał o nowej płycie Brodki?
Ha, nigdy nie przepadałam za tą wokalistką - czy raczej za piosenkami, które śpiewała. Niemniej jej nową płytę dostałam od pewnej osoby. Byłam zaciekawiona, gdyż czytałam recenzje. Włączyłam... i się zasłuchałam.
Lubię różne gatunki muzyczne, lubię smakować nowych dźwięków, głosów - jestem otwarta. I ta nowa Brodka mnie przekonała. Może dlatego, że podobna tu jest do jednej z ukochanych wokalistek - do Nosowskiej.
Ma też coś w sobie z Czesława, Marii Peszek, może troszkę z Gaby Kulki.
Artystka bawi się na tej płycie głosem, słowami. To krzyczy, to szepcze - przez to kojarzy mi się też z Kate Nash.
Kiedy słucham muzyki, lubię wsłuchiwać się w słowa. Na tej płycie znajdziemy opowieści o miłości, strachu, tęsknocie, namiętności, porzuceniu lub odrzuceniu. Te teksty są o czymś, a słowa są przemyślane, współgrają ze sobą i nie uważam ich za kiczowate.
I ta nowa Brodka zaczarowała mnie, przekonała do siebie. Siebie - odważnej, bo wątpię, by te utwory były grywane w popularnych stacjach radiowych. Ale to nieważne, bo myślę, że na tej płycie jest najbardziej sobą.
A dla mnie ta płyta będzie jedną z ulubionych.

Dobrej nocy, Czytacze.

22 czerwca 2010

Ostatni.

Moi Drodzy Uczniowie.

To mój ostatni wpis na polskowieniu. A przynajmniej ostatni dla Was - moich uczniów. Prawdę mówiąc, zakładając ten blog, nie sądziłam, że zacznie tak istnieć w naszym życiu szkolnym. Cieszę się jednak, że się udało.

Ale nie odciągajmy tego co nieuniknione, a mianowicie pożegnania. W rzeczywistości pożegnamy się w piątek, ale wiem z doświadczenia, że zabraknie słów, że zabraknie czasu na słowa.

Pierwszo i Drugoklasiści, byliście moimi pierwszymi uczniami – i zawsze nimi pozostaniecie. Zawsze też będę przechowywała wspomnienia o Was (tak jak przechowuję te o moich pierwszych kolonistach i tych następnych zresztą też).

Ten rok był wspaniały i trudny zarazem. Mam nadzieję, że Was czegoś nauczyłam. Może ta nauka przyjdzie do Was za kilka lat?

Musicie jednak wiedzieć, że i Wy mnie wielu rzeczy nauczyliście. Umocniliście mnie w pragnieniu bycia nauczycielem i w pragnieniu bycia lepszym pedagogiem. Umocniliście we mnie przekonanie, że nie wolno bać się przyznawać do błędów czy niewiedzy. I pamiętajcie o tym – jeśli czegoś nie wiecie, nie bójcie się do tego przyznać (chyba, że mieliście się tego nauczyć ;)). Pamiętajcie, że podejmując próby, zdobędziecie doświadczenie – wszędzie (w życiu, w szkole, w pracy).
Nauczyliście mnie też dystansu do siebie. Nauczyliście mnie śmiać się z Wami. Nauczyliście mnie, że muszę pokazywać kierunek Waszych dróg, wskazywać co jest dobre, a co niekoniecznie za takie uchodzi.

Język polski to specyficzny przedmiot. Wielu uważa, że jest nudny i wierzę, że i Was nie satysfakcjonuje czytanie utworów dawnych epok. Ale jak już mówiłam wiele razy na naszych zajęciach, to jest Wasza kultura, Wasza tradycja, Wasza historia. To jest Wasza tożsamość. I naturalne jest, że nie wszystko polubicie. Ale może choć niektórym coś z tych zajęć się spodobało. Może o czymś wspomnicie za kilka lat. A może wtedy, gdy Wasze dzieci będą narzekać na nauczyciela j. polskiego, Wy wspomnicie moją osobę i nasze lekcje? ;)

Niezmiernie cieszy mnie fakt, że czytacie. Będę miło wspominała listy Drugoklasistów do mnie, w których zachęcaliście mnie do przeczytania książki, oglądnięcia filmu lub przesłuchania muzyki. Wielu z Was podzieliło się ze mną swoim kawałkiem świata – i za to dziękuję.
Z Wami Drugoklasistami to też inna historia. Chyba Was bałam się najbardziej. W końcu miałam zastąpić znanego przez Was nauczyciela. I początki były trudne. A koniec.. tak trudno się z Wami rozstać. Jesteście fantastyczni – może niektórzy z Was potrzebują pokory, skromności, okrzesania. Ale mimo to jesteście wspaniali. Wszyscy bez wyjątku. Każdy z Was jest inny i to jest w Was piękne i ważne.

I Moje Kochane Pierwszaki… Cóż mam Wam powiedzieć? Że będzie mi Was brakowało? Będzie bardzo. Że będę tęsknić za Waszymi uśmiechami, żartami, rozmowami? Będę okrutnie tęskniła.
Jesteście moją pierwszą klasą jako wychowawcy – niespodziewanie i na chwilę, ale zawsze będziecie tymi pierwszymi. Tymi, którzy w moim sercu nauczyciela (tak, tak, pedagodzy też miewają serca ;)) na zawsze zostaną jako ci pierwsi i najdrożsi. Cieszę się, że mogliśmy być razem (prawie wszyscy) w Chmielnie. To będzie jedno z najpiękniejszych moich wspomnień jako nauczyciela. Cieszę się z naszych wyjść – do kina (ach, to rzucanie się śnieżkami ;)), do teatru, na plażę, na kulig. Walentynkowy spektakl (choć okupiony nerwami i początkowym szarpaniem się) był cudowny – Wy byliście cudowni. I tego też mi będzie brakowało.
A to co przygotowaliście z okazji moich urodzin... nawet nie potrafię opisać tych pozytywnych emocji, które we mnie wzbudziliście, które mi podarowaliście.
Początki wychowawcy były dla mnie trudne. Bywały chwile naprawdę ciężkie. Bywałam sfrustrowana. Zasmucona. Ale to też nauczyło mnie kilku ważnych rzeczy. A w ostatecznym rozrachunku i tak zostaje radość. Że mogłam Was poznać, że mogłam być choć przez ten rok Waszym wychowawcą i nauczycielem języka polskiego.
Moi Drodzy, daliście mi ogromną satysfakcję i radość. I jestem dzięki temu szczęśliwym człowiekiem. Ważne jest robić to, co się lubi i kocha. A ja dostałam w tym roku taką szansę.

Kochani, dziękuję Wam wszystkim. Za szansę, którą mi daliście. Za lekcje (szkolne i życiowe). Za uśmiechy, żarty, poprawianie nastroju, za trudne chwile.

Było mi bardzo miło być Waszym nauczycielem i wychowawcą Pierwszaków.
Mam nadzieję, że powiedzie Wam się w życiu. Że nie zapomnicie o tym, że zawsze ważny jest drugi człowiek, że ważne jest być sobą (co czasem wychodziło nam na lekcjach polskiego).

Dziękuję i do widzenia (może gdzieś na ulicach Trójmiasta?).

A póki co do zobaczenia jeszcze jutro, w czwartek i w piątek.

16 czerwca 2010

"Opium w rosole"

Witajcie. :)

Dziś z Pierwszakami zaczęliśmy omawiać "Opium w rosole" Małgorzaty Musierowicz i muszę przyznać, że to dla mnie wielka radość. :) Jak już Wam wyznałam, kocham całą "Jeżycjadę" i cieszę się, że mogę o jednej powieści z tego cyklu z Wami rozmawiać. Cieszy mnie też, że niektórzy (a właściwie niektóre i to mnie nie dziwi :)) z Was już sięgają po inne części czy przymierzają się, by sięgnąć. Myślę, że nie będziecie żałować.
Powieści Musierowicz są popularne i czytywane przez pokolenia tak naprawdę. Wśród moich znajomych są osoby, których babcie, mamy i córki czytają (czasem wręcz wyrywają sobie z rąk ;)) "Jeżycjadę".
Zachęcam więc Was do zanurzenia się w świat Borejków i ich przyjaciół. Tak jak powiedziałam - te książki zawsze są dobre do przeczytania, ale najlepiej działają na nas w złe, naprawdę paskudne dni. To powieści pełne ciepła, mądrości, humoru.
O tym, jak wiele emocji wywołują w czytelnikach (zapewne w większości są to czytelniczki) możecie przeczytać w jednym z artykułów, na który trafiłam dosłownie przed chwilą. Znajdziecie tam również informację o wykształceniu pisarki, ale też o prezentach, które robi osobom bliskim (a podarki związane są ściśle z "Jeżycjadą" :)).

Link do artykułu:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,7960875,Jezycjada__czyli_swiat_wedlug_Musierowicz.html?as=1&startsz=x


Do zobaczenia jutro. :)

9 czerwca 2010

Uśmiech, proszę :)

"[...] uśmiech bywa aktem męstwa, smutek to słabość i postawa zbyt wygodna. Być radosnym i dobrym, kiedy świat jest smutny i zły, to mi dopiero odwaga."

Słowa pochodzą z "Opium w rosole" M. Musierowicz i utkwiły mi w pamięci przy niedawnym odświeżaniu lektury. Pomimo że rozpoczęłam w tonie lekcyjnym, to wcale o lekcjach dzisiejszy wpis nie będzie traktował.
Dziś będzie trochę o postrzeganiu świata - piękna otaczającego nas świata. Dostrzegacie je? W niebieskim niebie, słońcu prześwitującym przez liście pobliskich drzew? W uśmiechających się nieznajomych? (Istnieją tacy! :))
Widzicie, lekcje polskiego to nie tylko nauka zawiłości gramatycznych, to nie tylko analiza i interpretacja wierszy. Myślę, że jakkolwiek to trywialnie zabrzmi - lekcje polskiego to też nauka życia, postrzegania świata, ludzi, siebie.
Kiedy omawialiśmy "Małego Księcia" Maks zapytał mnie, czy zachwycam się zachodami słońca. Powiedziałam, że tak. Zachwycam się też wschodami i w tamtych dniach miałam spotkanie z nieznajomym, który przy mnie (a właściwie do mnie) zachwycił się jednym ze wschodów słońca. To, że istnieją ludzie wrażliwi na piękno świata oznacza, że na Waszej, mojej drodze stają ludzie widzący więcej niż czubek własnego nosa. A to jest bardzo ważne. I mam nadzieję, że choć niektórzy z Was za kilkadziesiąt lat uśmiechną się ot tak do nieznajomego na ulicy, spojrzą w niebo, zachwycą się zachodem lub wschodem słońca.

Świat jest piękny - o ile dbamy o to, by taki był. I teraz dopiero zaczynam rozumieć, co miała na myśli pewna osoba, która zawsze mi mówiła (w trudnych chwilach), że mam się mimo wszystko uśmiechać.

Życzę dużo uśmiechu :)
A Pierwszakom jeszcze raz dziękuję za przepiękną chwilę. Sprawiliście, że wracając do domu, całą drogę się uśmiechałam. :) :) :) :)

31 maja 2010

inspiracje literaturą w muzyce

Witajcie Moi Drodzy.
Dziś o czymś, co bezpośrednio nie ma związku z lekcjami. Już kiedyś pisałam Wam o muzyce. Ostatnio przesłuchuję nowy album zespołu Lao Che. Jest tu jeden utwór nawiązujący do wydarzenia z "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa. A: "Życie jest jak tramwaj, trzeba wiedzieć kiedy wysiąść" to słowa Hemingwaya.
Cała płyta zresztą ma w sobie wiele znaczeń, sensów. Poprzednie płyty tego zespołu również zaskakiwały bogactwem treści. Nie wiem, czy ktokolwiek z Was słuchał utworów tej grupy? W każdym razie polecam. Wychodzę z założenia, że warto poznawać nowe. :)
Osobiście lubię tego typu smaczki w muzyce - nawiązania do literatury i nie tylko. A Wy? Czy ważne jest dla Was, by utwór muzyczny był o czymś?

A tu zamieszczam dla Was teledysk wspominanego utworu:




Przypominam Drugoklasistom o sprawdzianie w środę z gramatyki.

18 maja 2010

tatrzańskie wariacje

Witajcie Drugoklasiści.
Moi Pierwszoklasiści dziś wyjeżdżają - jeszcze raz udanej wycieczki! :) I dziękuję Wam za wczoraj. Kolejna przemiła chwila warta zapamiętania. :)

Nie wiem czy wiecie, ale jedną z moich miłości są Tatry. Dlatego cieszę się, że z Wami, Drugoklasiści, mogę omawiać Młodą Polskę. W końcu to w tej epoce wzrosło zainteresowanie Tatrami. Wczoraj omówiliśmy cykl "Krzak dzikiej róży w Ciemnych Smreczynach". Możliwe, że zauważyliście w podręczniku tylko jeden z sonetów. Chciałam, abyście mogli przeczytać i zinterpretować całość. Dzięki temu zobaczyliście więcej. Mam nadzieję, że teraz zrozumiecie na czym polega symbolizm, impresjonizm w młodopolskiej poezji (i dzięki temu w liceum będzie Wam łatwiej interpretować wiersze tej epoki).

A dziś w nawiązaniu do Tatr chciałabym podzielić się z Wami innym utworem. Jakiś czas temu przeczytałam wiersz Juliana Przybosia - poety awangardy krakowskiej (czasowo epokę dalej niż Młoda Polska). Utwór, moim zdaniem, piękny i przybosiowy na wskroś. Roi się w nim od metafor (co charakterystyczne dla tego poety) i oksymoronów. Dodatkowo robi wrażenie fakt, że wiersz został napisany po tragicznej śmierci narzeczonej Przybosia. Oto on:

Z Tatr
Pamięci taterniczki, która zginęła na Zamarłej Turni

Słyszę:
Kamienuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał.

To – wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska
i
gromobicie ciszy.

Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem,
uciszę,
lecz –
Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr.

To zgrzyt
czekana,
okrzesany z echa,
to tylko cały twój świat
skurczony w mojej garści na obrywie głazu;
to – gwałtownym uderzeniem serca powalony szczyt.
Na rozpacz – jakże go mało!
A groza – wygórowana!
Jak lekko
turnię zawisłą na rękach
utrzymać,
i nie paść,
gdy
w oczach przewraca się obnażona ziemia
do góry dnem krajobrazu, niebo strącając w przepaść!

Jak cicho
w zatrzaśniętej pięści pochować Zamarłą.

Równanie serca, 1938

Mam świadomość, że niewielu z Was zobaczy w tym utworze coś fascynującego. Dla mnie - polonisty - gra słów w powiązaniu z wydarzeniami na Zamarłej Turni działa na wyobraźnię, przenika do duszy. Ponadto na mnie - miłośniku Tatr - wiersz wywołuje jeszcze większe wrażenie. Będąc w górach często odczuwam swoją małość - małość człowieka - wobec takiej potęgi jak natura, góry. Ten wiersz również to obrazuje poprzez opis sytuacji. Początkowe słowa - opis krajobrazu wprowadza czytelnika przecież w dramat ("gromobicie ciszy") Taterniczka wspinając się na Zamarłą popełniła prawdopodobnie błąd. Zwróćcie uwagę na te słowa: "to tylko twój świat skurczony w mojej garści na obrywie głazu". Groza sytuacji - "tylko" czy "aż" jej świat? Myślę, że w odniesieniu do potęgi gór - tylko; w odniesieniu do życia - aż. Śmierć kobiety nie zostanie jednak pomieszczona przez Tatry, mówi podmiot liryczny - potęga gór nie umniejsza śmierci człowieka. Myślę, że jeszcze bardziej ją wyostrza, zaznacza kruchość życia.
Moment spadania taterniczki został spisany, według mnie, po mistrzowsku. Chociażby "gwałtownym uderzeniem serca powalony szczyt". Przyspieszony rytm serca, kiedy kobieta zrozumiała, że spada: "na rozpacz - jakże go mało!" Jednocześnie podmiot liryczny i taterniczka wiedzą, że nie da się przytrzymać rękami turni.
Piękną dwuznaczność zawarł poeta również w ostatnich dwóch wersach: "Jak cicho/w zatrzaśniętej pięści pochować Zamarłą". Zobaczcie, Moi Drodzy, jak Przyboś mistrzowsko przekazuje maksimum w minimum (to też dla jego twórczości jest charakterystyczne). Zatrzaśnięta pięść to nic innego jak wyraz bezsilności, złości, żalu po stracie bliskiej osoby. To znów ukazanie niemożności pogodzenia się ze śmiercią - nie da się przejść nad takim wydarzeniem do porządku dziennego.

Celowo wybrałam ten wiersz. Nie tylko ze względu na to, że go uwielbiam. ;) Po tetmajerowskich i kasprowiczowych opisach krajobrazu górskiego, możecie zobaczyć całkiem inną stronę Tatr. Poeci młodopolscy szukali w górach schronienia, spokoju. Przyboś pokazuje inne oblicze Tatr: są niebezpieczne, groźne, mogą wywołać dramat w życiu ludzi.

Napisałam Wam, że wiersz oparty jest na wydarzeniach rzeczywistych. Zadanie na 4 punkty: Proszę napisać o kim jest ten wiersz? O jakim konkretnie wydarzeniu Przyboś napisał? Kto towarzyszył tej taterniczce? Kim były te osoby? Co chciały osiągnąć?
Na odpowiedzi czekam do 25.05.2010r., czyli do poniedziałku. Elektronicznie lub tradycyjnie.


Prace dłuższe dla chętnych związane z przybosiowym utworem:
1) Na podstawie wiersza "Z Tatr" opis przeżyć wewnętrznych taterniczki.
2) Jakie uczucia wywołuje we mnie utwór "Z Tatr"? - refleksje o potędze gór

Uwaga: Prace te to nie 5 zdań. Poniżej 20 zdań nie sprawdzam.
Termin: 04.06.2010r. - piątek

12 maja 2010

"Skąpiec" - podsumowanie

Dobry wieczór Pierwszoklasiści.
Prawdę mówiąc coraz trudniej mi tutaj pisać - bo każdy post zbliża nas do pożegnania. Ale taki już nasz człowieczy los, że zawsze coś lub kogoś trzeba żegnać (parafrazując Musierowicz).
Dziś skończyliśmy omawiać "Skąpca" Moliera. Sztukę znaną - nawet jeśli ktoś nie pamięta szczegółów, to na pewno coś kojarzy. Myślę, że Wy będziecie bardziej świadomi. ;)
Ten francuski komediopisarz użył bowiem dość prostej intrygi, wątków do ukazania i ośmieszenia jednej wady - skąpstwa. Sam Harpagon jest o tyle ważny, o ile mamy na myśli jego cechę. Wszystko co dotyczy tego bohatera jest powiązane ze skąpstwem. Pozostali bohaterowie są po to, by zilustrować wadę Harpagona. "Skąpiec" należy do komedii charakterów - a więc takich, w których pewien typ osobowości zostaje ukazany w sposób przejaskrawiony, wyolbrzymiony.
Powiedzieliśmy sobie, że Molier moralizuje. Moralizm jego opiera się na komizmie, a ten z kolei wynika z kreacji Harpagona. To właśnie skąpstwo bohatera (i jego skutki) wywołuje (lub wywoływać powinno) śmiech. (Przeczytajcie chociażby jeszcze raz rozmowę Harpagona z Walerym - gdy jeden mówi o szkatułce, a drugi o Elizie.) Jednak jest to śmiech specyficzny, gorzki - bo zmuszający do przemyślenia tego, z czego się śmiejemy. Jak napisał Boy-Żeleński: "Śmiech ten płynie z podłoża rozumu i służy celom rozumu, jest jego najużyteczniejszą i najsprawniejszą bronią. Komizm Moliera, jak inne jego właściwości, cechuje prawda i głębia." (Tadeusz Boy-Żeleński, Szkice o literaturze francuskiej, t. 1, s. 220-221).

Jutro ćwiczymy się w tworzeniu wykresów zdań pojedynczych. Proszę przypomnieć sobie części zdania!

Do zobaczenia i spokojnego wieczoru.

29 kwietnia 2010

"Syzyfowe prace" - podsumowanie

Drodzy Drugoklasiści.
Dziś właściwie skończyliśmy omawianie powieści Żeromskiego. Jutro do końca obejrzymy film. Już może się zorientowaliście, że ekranizacja kładzie nacisk na rusyfikację. Na lekcji dużo o tym sobie powiedzieliśmy. Mam nadzieję, że choć część tego zostanie w Waszych głowach. A może skłoni do pewnych refleksji?
Dla chętnych praca dodatkowa: Ekranizacja "Syzyfowych prac" pomogła mi w zrozumieniu problemów przedstawionych w powieści - rozprawka. Termin oddania: 19.05.2010r.

Ale "Syzyfowe prace" to również opowieść o doświadczeniu pierwszej miłości, młodzieńczego zauroczenia, młodzieńczej fascynacji. Uczucia tego doświadcza Marcin Borowicz. Dostrzega Birutę i od tej pory świat zaczyna kręcić się wokół tej dziewczyny. A raczej wokół zabiegów zmierzających do spotkania Anny Stogowskiej. I zauważcie, że nie jest to łatwe - nasz bohater nie zamienia z dziewczyną ani słowa. Wyznanie uczuć następuje wzrokowo. Biruta wówczas odchodzi, ale po kilku dniach wraca do parku. I odwzajemnia tę pierwszą miłość również spojrzeniem: "Oczy Biruty zwyciężone i bezwładne przywitały miłosne wejrzenie. Na ustach jej błąkał się uśmiech niewypowiedziany: ni to strach, ni wstyd, ni rozpacz...". Pamiętajmy obietnicę daną samej sobie przez Birutę - żadnej miłości, żadnego męża, by nie dzielić losu matki.
Miłość Borowicza jest niespełniona. Nie ma wspólnych spacerów, rozmów. Anna Stogowska wyjeżdża, a o jej wyjeździe Borowicz dowiaduje się kilka tygodni później - nie ma więc nawet pożegnania.
Czy gdyby Biruta została w Klerykowie, to miłość ta byłaby spełniona? Odpowiedź dla chętnych z uzasadnieniem Waszej opinii. (Najlepsze rozważania mogą zostać ocenione nawet na 5 punktów) Czas: do 12.05.2010r. Droga elektroniczna lub tradycyjna (kartka).

Do zobaczenia jutro.

20 kwietnia 2010

Tetmajerowskie erotyki

Witajcie Uczniowie.
Niedawno z Drugoklasistami omawiałam wiersz Kazimierza Przerwy – Tetmajera. Chciałam Wam pokazać jak w literaturze funkcjonował impresjonizm. Chciałam porozmawiać z Wami o wierszu poety, którego twórczość znać powinniście jako uczniowie gimnazjum, a później szkoły średniej (jako ludzie też, ale to tak naprawdę od Was już będzie zależało :)).

Tak sobie pomyślałam, że warto abyście poznali inną stronę Tetmajera. Tak, ponieważ poeta ten nie tylko zasłynął wierszami – pejzażami Tatr (ucieczkami przed lękami egzystencjalnymi). Słynne stały się jego erotyki. I nie dlatego, że jako pierwszy zaczął pisać takie twory. Ale dlatego, że przełamał coś w ich konwencji. „Odanielił” postać kobiecą (jako że wcześniejsi poeci bardzo często upatrywali w kobietach anioły). Erotyki Tetmajera były odważne i często wywoływały szok, ale jednocześnie były bardzo poczytne. Miały na pewno na to wpływ istotne zmiany w obyczajowości Młodej Polski. Niemniej, jeśli ktokolwiek z Was sięgnie po te wiersze, przekona się, że naprawdę potrzeba wyczucia smaku, że ważne jest posiadanie umiejętności stąpania po cienkiej granicy między erotyzmem a niesmakiem. A Tetmajer to wszystko posiadł.

Myślę, że w dzisiejszych czasach wiersze tego młodopolskiego poety stają się szczególnie atrakcyjne. Ba, nawet znalazłam jego „wnuczkę” w jednej z poetek drugiej połowy XX w. Ale te przemyślenia, odkrycia zachowam póki co dla siebie. ;)

Wracając jednak do erotyków Tetmajera, to nawet tu możemy zobaczyć tę postawę schopenhauerowskiego nienasycenia, przekonania o rychłym upadku. Jest taki utwór:

Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę,
nie samych zmysłów szukam upojenia,
ja chcę, by myśl ma omdlała na chwilę,
chcę czuć najwyższą rozkosz - zapomnienia...

Namiętny uścisk zmysły moje studził - -
czemu ty patrzysz z twarzą tak wylękłą?
Mnie tylko żal jest, żem się już obudził
i że mi serce przed chwilą nie pękło.

Błogosławiona śmierć, gdy się posiada,
czego się pragnie nad wszystko goręcej,
nim twarz przesytu pojawi się blada,
nim się zażąda i znowu, i więcej...
[K. Przerwa – Tetmajer Ja kiedy usta…]

Zwróćcie uwagę na dwa ostatnie wersy drugiej strofy. Ponadto w ostatniej strofie spójrzcie na ten nacisk na więcej, na znowu – człowiek nie jest w stanie osiągnąć szczęścia, nie jest w stanie być spełniony i to upojenie miłosne jest chwilą – chwilą zapomnienia, po której człowiek wraca znowu do poczucia niezaspokojenia.

Tetmajer jest piękny. Dotyka delikatnie zmysłów, prowadzi czytelnika po cienkiej linii erotyki, zmysłowości, pożądania. Ludzkie. Ale nie każdy potrafi w ten sposób o tym opowiadać, pisać.
Bezapelacyjnie Tetmajer jest w tym doskonały (co stwierdzam oczywiście subiektywnie).


Prosiliście o dodatkową pracę. Dobrze, lecz nie będzie łatwa. Ba, będzie wymagała wysiłku umysłowego, zapału, ciekawości, umiejętności szukania i powstrzymania się od pójścia na łatwiznę.
Ale do rzeczy: Proszę, abyście znaleźli dwa erotyki. Jeden Adama Asnyka, drugi Kazimierza Przerwy – Tetmajera (tylko nie ten z bloga). Dokonajcie ich analizy, interpretacji – porównując oba.
Do prac proszę dołączyć teksty omawianych erotyków.
Termin oddania prac: 17.05.2010r.


Na koniec zostawiam Wam interpretację Michała Żebrowskiego i Kasi Nosowskiej dwóch erotyków Tetmajera. Jakich? (1 punkt do zdobycia)

13 kwietnia 2010

nawiązanie do ...

Ostatnie dni powinny być momentem zadumy. Powagi. Ktoś powie - życie toczy się dalej, my żyjemy. Tak. Ale właśnie dlatego, że żyjemy powinniśmy też myśleć. Nie chcę dziś pisać o polityce - dla Was, Uczniowie, to i tak jeszcze niezbyt zrozumiały świat. A przyznaję, że i dla mnie nie do końca pojęty. W końcu jako ludzie wciąż się uczymy (właściwie do końca życia). Nie chcę też rozpisywać się o powinnościach wobec ojczyzny (z Pierwszoklasistami jeszcze o tym porozmawiamy na godzinie wychowawczej), ale czuję, że powinnam jako nauczyciel napisać kilka słów. Nie ukrywam, że to co się wydarzyło w sobotę dotknęło mnie - jako człowieka.

Myślę, że przede wszystkim ten tydzień (żałoba narodowa) to idealny moment na przystanięcie, nawet dla Was. A może zwłaszcza. W końcu jesteście na początku drogi i wiele jeszcze przed Wami. Jak mniemam też wiele przede mną.
Od soboty ponownie zastanawiam się, czym jest śmierć. Śmierć indywidualna, która przecież dotknie w końcu każdego. Czy ma wpływ na nas, czy na naszych bliskich? Co to w ogóle jest - śmierć?
Przyznam, że odpowiedzi poszukałam w literaturze. Z łatwością, gdyż tematem śmierci zajmowałam się podczas pisania pracy magisterskiej. Poświatowska, której twórczość badałam, tak pisze w jednym z wierszy:

dla przyrodnika
jesteś zagadką jak życie
dla fizyka
przeistoczeniem materii
dla wierzącego
przejściem do innego bytu
dla nas cierpiących
wyzwoleniem
[H. Poświatowska, śmierć (fragm.), w: tejże, Wszystkie wiersze,Kraków 2000, s.434.]

Śmierć o wielu twarzach, dla każdego mająca inne znaczenie. I każda z tych definicji jest w pewien sposób prawdziwa. To na pewno koniec - czyjegoś istnienia. Ale też w pewien sposób koniec życia dla bliskich. Życia takiego, jakie było przed śmiercią danej osoby. Wierzący mają o tyle łatwiej, że wierzą w śmierć jako przejście. Dla niektórych (o czym, zauważcie proszę, pisze Poświatowska) jest wyzwoleniem od cierpienia. Ale przede wszystkim to wieczna zagadka - nie tylko dla przyrodnika.

Każdego z nas kiedyś to czeka: dotknięcie tej zagadki, przejście do innego świata, przeistoczenie materii, rozstanie z bliskimi. A jak zareaguje świat? Jak zareagował świat w sobotę?
Zostawiam Was z innym wierszem Poświatowskiej i być może refleksjami.

czy świat umrze trochę
kiedy ja umrę

patrzę patrzę
ubrany w lisi kołnierz
idzie świat

nigdy nie myślałam
że jestem włosem w jego futrze

zawsze byłam tu
on - tam

a jednak
miło jest pomyśleć
że świat umrze trochę
kiedy ja umrę

[H. Poświatowska, ***(czy świat umrze trochę...), w: tejże, Wszystkie wiersze, Kraków 2000, s. 564.]

6 kwietnia 2010

literatura w naszym życiu

Dzień dobry.
Wiosna się już rozgościła. Jutro wracamy do szkoły i bierzemy do pracy.
Proszę Pierwszoklasistów o przyniesie ćwiczeń, a Drugoklasistów o to, by zadbali o podręczniki do kształcenia literackiego.
Dziś chciałabym z Wami podzielić się z niedawno przeczytaną ciekawostką. Dotyczy ona powieści, którą omawiać będziecie w szkole średniej. Mam tu na myśli Lalkę Bolesława Prusa.
W Skierniewicach ma powstać pomnik Wokulskiego (w powieści tam bohater wysiada z myślą popełnienia samobójstwa). Są oczywiście głosy sprzeciwu, a więcej o tym pomyśle znajdziecie tutaj.
Kolejny dowód na to, że literatura żyje w nas - ludziach. Tylko - ile osób będzie wiedziało kim był Wokulski...? 

Miłej reszty wolnego wtorku i do zobaczenia jutro. :)

29 marca 2010

Pani Kasia pisze list

                                                                                                                                  
                                                                                                                                  Gdańsk, 28.03.2010r.

Drodzy Drugoklasiści!
       
     Piszę ten list, ponieważ sprawdziłam Wasze wypracowania. Zapewne domyślacie się, że nie jest dobrze. Nie jest co prawda tragicznie, ale będziemy musieli omówić to i owo.
     List to typowa forma wypowiedzi, w której nie może zabraknąć miejscowości i daty, zwrotu do adresata na początku, a na końcu podpisu. Te elementy są stałe! I nie wolno Wam o nich zapominać! Ba, nocą obudzeni powinniście wyrecytować, z czego składa się list. ;)
     Ponadto pamiętajcie o pisaniu zaimków wielkimi literami - tak jak ja piszę do Was. To ważne. Tak jak zachowywanie odpowiedniego stylu - inaczej napiszecie list do kolegi lub koleżanki, a inaczej do osoby np. starszej od Was.
     Jutro zatem przypomnimy sobie tę formę wspólnie. Już na żywo. ;) Tutaj chciałam Wam pokazać formalną stronę. Podać wzór. Może w ten sposób lepiej zapamiętacie? I następnym razem obędziemy się bez gromów. ;) Poza tym musimy poćwiczyć styl. Koniecznie.
                                                                                                                  Pozdrawiam wieczornie.
                                                                                                                  p. Kasia

21 marca 2010

Shakespeare z dygresjami

Witajcie Uczniowie :)

Wczoraj można było obejrzeć film "Romeo musi umrzeć". Tak telewizja się wpisała w nasze omawianie lektury ;)
Ostatnio obserwując ciekawostki ze świata literatury, natknęłam się na taką oto wiadomość:
http://czytelnia.onet.pl/0,2142231,0,0,0,odnaleziono_nieznane_dzielo_mistrza,wiadomosci.html

Pokrótce dla tych, którzy nie zajrzą do źródła (nie potępiam ;)): Trzysta lat temu odnaleziono sztukę zatytułowaną "Double Falsehood" (polski tytuł: "Podwójna nieprawda"). Wówczas stwierdzono, że to Shakespeare napisał ten utwór. Jednak w XVIII w. ówcześni szekspirolodzy (tak nazywają się bowiem badacze twórczości tego dramatopisarza) orzekli, iż "Podwójnej nieprawdy" nie napisał Shakespeare. I tak oto niedawno współczesny badacz twórczości autora "Komedii omyłek" podważył osiemnastowieczną tezę. Po wnikliwej analizie stwierdził, że akt I i II oraz sceny aktu ostatniego z pewnością napisała ręka Shakespeare'a ;)  

W ogóle niedopowiedzenia, tajemnice, niewiedza pociągają człowieka. Wówczas chętniej coś czytamy, czegoś szukamy, dopowiadamy sobie. W ten sposób też powstają inne utwory literackie - np. nawiązując już do tego renesansowego dramatopisarza "Szyfr Szekspira" autorstwa Jennifer Lee Carrell. Całkiem zgrabne czytadło - nie mylić z publikacją naukową. Tak przecież powstały głośne książki Browna. Jakiś czas temu czytałam literacką opowieść o życiu Poego (mam tu na myśli "Cień Poego" Matthew Pearla). Przyznam szczerze, że z uwagą śledzę tego typu utwory literackie. Budzą moją ciekawość. I tej ciekawości i zaufania czytelniczego do autorki nie zawiodła Kate Moses z "Przezimowaniem" - literacką wersją życia - jednej z moich ulubionych poetek zagranicznych - Sylvii Plath. I powoli zaczynam wkraczać w autobiografizm i w biografizm, które mnie fascynują od kilku lat. Ale może o tym innym razem ;)
Póki co z Pierwszoklasistami omawiamy dalej "Romea i Julię", a z Drugoklasistami kończymy pozytywizm. Zaczynamy też czytać "Syzyfowe prace" (ci, którzy czynią to wolniej). W nadchodzącym tygodniu wręczę każdemu kartę pracy pomocną podczas czytania powieści Żeromskiego.

Tymczasem życzę słońca, ponieważ wiosna powitała nas deszczem ;)

Do zobaczenia jutro :)

15 marca 2010

"Romeo i Julia" - spotkanie pierwsze

Moi Drodzy Pierwszoklasiści.
Już w środę rozpoczynamy przygodę z jedną z najsłynniejszych tragedii Shakespeare'a. Romeo i Julia to przepiękna historia miłosna (może dlatego, że nieszczęśliwa? Pewien badacz stwierdził, że w literaturze i w życiu właśnie miłości nieszczęśliwe, niespełnione fascynują nas - ludzi). Wielokrotnie wystawiana na deskach teatrów całego świata, wielokrotnie ekranizowana. Utwór Shakespeare'a jest również inspiracją dla autorów, scenarzystów tworzących historie współczesne na bazie tej starej renesansowej.
Bardzo się cieszę, że omówimy sobie ten utwór. Nie ukrywam, że Shakespeare jest moją fascynacją. Choć należy do niego dojrzeć, może dorosnąć, przeżyć, doświadczyć (i ja też musiałam przez to przejść :)). Mam nadzieję, że choć kilkoro z Was (tak, tak - z Was, Drugoklasiści, również :)) zajrzy później (może już po okresie nauki?) do dzieł Shakespeare'a. Naprawdę warto. Możecie bowiem odkryć taki inny, ale i nasz świat. Świat pełen miłości, zazdrości, spełnienia i niespełnienia, tragedii, żądzy, chęci władzy. Shakespeare pokaże Wam w przepiękny sposób ludzkie charaktery i okaże się, że one się nie zmieniają, mimo przemian społecznych, światopoglądowych. 
Zatem zachęcam do powrotu do Shakespeare'a za kilka, kilkanaście lat. I też do jego komedii! "Poskromienie złośnicy", "Jak wam się podoba". Oczywiście podaję tytuły kierując się swoimi upodobaniami. Tak, to moje ulubione utwory tego pisarza (Magdo, zanotuj i zajrzyj kiedyś ;)).

Na koniec zostawiam Wam fragment spektaklu Teatru Buffo do obejrzenia. Zadanie dodatkowe: jaka to scena? (1 punkt dodatkowy). Udział w zadaniu mogą brać Pierwszo i Drugoklasiści :) Na odpowiedzi czekam do środy. Droga elektroniczna wskazana :)




Do zobaczenia w środę.

5 marca 2010

piątkowo

Moi Drodzy Uczniowie.
Minął nam pierwszy tydzień nauki po feriach. Mam nadzieję, że przeżyliście go przyjemnie :) I nie jesteście jeszcze za bardzo zmęczeni ;)
Postanowiłam, że dziś będzie muzycznie i odlekcyjnie - przynajmniej troszkę. Ale zanim, to cieszy mnie to, że tu zaglądacie.
Muzyka. Właściwie towarzyszy mi świadomie od dłuższego już czasu. I gdy ktoś mnie pyta, jaki gatunek lubię, to nie potrafię odpowiedzieć. Smakuję różnych. Bywa tak, że to mój nastrój podpowiada mi, czego chcę słuchać. Gdy jestem zdenerwowana lubię włączyć jakieś rockowe kawałki. Gdy wędruję do szkoły ostatnio towarzyszy mi Lhasa. Wcześniej wspominany tu Nohavica - po polsku. W ogóle myślę, że bardzo dobrze jest szukać, sprawdzać - smakować. I tak życie jest za krótkie, by odkryć wszystko. Ale to, co już znalazłam, to dla mnie kawałek pięknego świata - świata dźwięków, głosów, słów.
Zastanawiam się, co jest ważniejsze - słowo (w tym i literatura) czy muzyka? Czasem wydaje mnie się, że to pierwsze, a innym razem wybieram to drugie. Na pewno i jedno i drugie odgrywa bardzo ważną rolę w życiu prawie każdego człowieka. Uwrażliwia, przekazuje emocje, bądź wyzwala uczucia.
Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania - zachęcam do wypowiedzi w komentarzach. Za te przemyślane, interesujące może nawet jakiś punkt dodatkowy się znajdzie :)
Widzę wielu z Was wędrujących po szkole ze słuchawkami. Widzę, że wielu z Was słucha muzyki. Dlaczego? Może to zbyt oczywiste - a może właśnie nie? Co by było gdybyś nagle przestał słyszeć (tfu tfu przez lewe ramię ;))? Co by było gdyby dźwięki zniknęły z naszego życia?
Jednak skoncentrowałam się na muzyce (ale... dźwiękach i słowach) - a więc dziś to muzyka u mnie wiedzie prym ;)

Dodatkowe zadanie dla chętnych- oprócz tych wypowiedzi ewentualnych w komentarzach (na które baaaardzo liczę :)) - w katalogu prac u góry.

Tymczasem życzę miłego weekendu. I oddalam się - w świat Lhasy. Gdyby ktoś był ciekawy, zamieszczam wybrany utwór poniżej.





Do zobaczenia w poniedziałek.

1 marca 2010

Poszukuję mistrza zdań złożonych podrzędnie ;)

Witam Drugoklasiści.
Ferie minęły, a my zabieramy się do pracy :)
Tak jak obiecałam, poniżej podaję zdania. W każdym należy znaleźć zdanie nadrzędne, podrzędne, nazwać typ tego ostatniego oraz wykonać wykres. Oczywiście na punkty dodatkowe :) Zachęcam jednak wszystkich do podjęcia próby - poćwiczycie sobie :) Minusowych punktów nie będę wstawiała, więc cóż Wam szkodzi? ;) To dobre zadanie, by ćwiczyć myślenie! A ta umiejętność przyda się Wam i po gimnazjum ;)

Oto zdania:

1) Grała na fortepianie tak, że słuchacze oniemieli z zachwytu.
2) Mimo że było zimno, pojechaliśmy nad morze.
3) Jesteś taka, jaka ja nigdy nie będę.
4) Obiad niedzielny podano w dużej kuchni u dziadków, bo potrzebny był oczywiście duży stół.
5) Poszły za profesorem długim korytarzem do pokoju, który od lat wyglądał tak samo.
6) Na koniec wizyty Natalia zapytała, czy nie trzeba jutro zrobić jakichś większych zakupów.
7) Kiedy zasiedli w fotelach na sali, Łusi znów coś się przypomniało.
8) Wiedziała już na pewno, że Baltona czuje dokładnie to samo co ona.

Myślę, że tyle wystarczy. Póki co - bo jeszcze Was będę męczyć (niestety/stety ;))
Termin oddania zadania dodatkowego: 05.03.2010r. (piątek)
Tym razem na kartkach :)

Miłego wieczoru i do zobaczenia w środę :)

24 lutego 2010

nowości na polskowieniu

Witam.
Spokojnie, jeszcze trwają ferie. Ale korzystając właśnie z tego momentu (gdy wrócimy do szkoły, nie będzie na to czasu) chciałabym poinformować o nowościach na polskowieniu.
Pojawiły się daty obok lektur.
Nowością jest zamieszczenie licznika. Ciekawe, czy działa - weszłam tu dziś i zobaczyłam, że na polskowienie ktoś jednak zagląda - przyznać się, kto nie odpoczywa w ferie? ;)
Poza tym umieściłam różne linki. Nieobiektywnie polecam strony poświęcone różnym pisarzom (którzy mnie interesują, niektórzy fascynują). Poza tym zamieściłam trochę kultury i drogowskazów: strony teatrów i biblioteki.
Wśród linków jest też ten, który Was zaprowadzi do Biblioteki literatury polskiej w Internecie. Tak to się nazywa - a cóż się tam kryje? Bogactwo ;) Jest to strona, którą zawdzięczamy wszyscy pewnemu profesorowi (którego miałam szczęście poznać w trakcie studiów, i którego podziwiam za wiedzę). Znajdziecie tu teksty polskich pisarzy, noty biograficzne o nich, stworzone przez naukowców (więc jedno z pewniejszych źródeł wiedzy). I inne ciekawostki. W każdym razie - polecam. Powinniście wiedzieć, że taki twór jest dla Was - być może przyda się w trakcie Waszej edukacji.
Oprócz tego zamieszczam też Przewodnik literacki autorstwa tego samego profesora. Tam znajdziecie różnego rozdzaju drogowskazy. Do stron pisarzy, do bohaterów literackich, do epok, gatunków, do okresów historycznych - a więcej nie powiem. Sami popatrzcie :)

Mam nadzieję, że spędzacie miło ferie (ale i bezpiecznie). Do zobaczenia i wesołej końcówki przerwy zimowej :)

11 lutego 2010

10 lutego 2010

Pożegnania słów kilka..

Ale jeszcze nie na zawsze Moi Najlepsi Na Świecie Uczniowie ;)
Niedługo ferie i pozwoliłam sobie na chwilę grozy ;) [choć jesteśmy już z Drugoklasistami w pozytywizmie i tam daleko wszystkim do poczucia grozy i innych romantycznych nastrojów :)]
Ten post będzie składał się z kilku części.
Po pierwsze chciałabym jeszcze raz podziękować Laurze - tym razem jako jedyna odważyła się odpowiedzieć na zadanie dla chętnych. Reszto udzielająca się mniej lub bardziej - nie bójcie się odpowiadać! I wykazujcie swoją aktywność - w końcu mądre z Was istoty :)
Odpowiedź na moje pytanie -  elementy humorystyczne to sytuacja kupna kamizelki od handlarza. Całą rozmowę narratora ze sprzedawcą Prus opisał z poczuciem humoru [chociażby język sprzedającego kamizelkę].
Ponadto pewną dozę humoru możemy też zauważyć na samym początku noweli, kiedy to narrator opowiada o swojej kolekcji.
Po drugie, Drugoklasiści, za nami I semestr i przygoda z oświeceniem oraz romantyzmem. Dwie tak różne epoki. W jednej rozum, w drugiej serce. Cieszę się, że możemy uczyć się chronologicznie - w ten sposób możecie zobaczyć zmiany światopoglądowe i myślę, że będzie Wam łatwiej w szkole średniej.
Oświecenie to i Ignacy Krasicki i gatunek bajka. Ponadto poznaliście Franciszka Dionizego Kniaźnina i troszkę inny nastrój jego utworów. Inny od oświeceniowego racjonalizmu. Autor "Krośnienek..." tworzył w duchu sentymentalizmu. I właściwie jest uznany za prekursora romantyzmu. [Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie felieton o Kniaźninie?] Poza tym przeczytaliśmy i omówiliśmy fragment "Powrotu posła" Juliana Ursyna Niemcewicza. Komedia polityczna, ale my akurat interpretowaliśmy wątek miłosny. Później nadszedł romantyzm i odrzucenie rozumu. To uczucie jest najlepszą drogą poznania świata - grzmieli romantycy ;) Był Juliusz Słowacki z fragmentem "Balladyny", ale i Adam Mickiewicz [te dwa nazwiska od zawsze konkurują na arenie literatury :)] z fragmentami "Pana Tadeusza" [Co ciekawe przed omawianiem przeczytałam go sobie jeszcze raz i znowu na nowo odkryłam Mickiewicza - spróbujcie za kilka, kilkanaście lat; jeśli nie z Mickiewiczem, to z czymkolwiek; czas naprawdę wiele zmienia w odczytaniu danego utworu.], z "Redutą Ordona" i balladami "To lubię" i "Świteź" [ballady inne też polecam nawet za kilkadziesiąt lat ;)].
Poza tym poznaliście takie formy wypowiedzi jak rozprawka i sprawozdanie z lektury, spektaklu, filmu. Oprócz tego nauczyłam Was [mam nadzieję :)] pisać opis przeżyć wewnętrznych.
Przebrnęliśmy wspólnie przez związki składniowe, zdania współrzędne. Teraz ćwiczyć będziemy zdania złożone podrzędnie.  Naprawdę bardzo dużo zrobiliście. Jesteście wielcy! :) Zasłużyliście na wypoczynek.
Po trzecie Pierwszoklasiści do Was kieruję teraz moje słowa. W I semestrze zmagaliśmy się z literaturą dwóch epok - starożytności i średniowiecza. Mogliśmy zobaczyć różne sposoby realizowania sztuki. Starożytność to piękno, harmonia, doskonałość. W średniowieczu w centrum zainteresowania jest Bóg. Rozwija się sztuka o tematyce przede wszystkim religijnej (choć nie tylko). Twórcy ukazują kilka wzorców osobowych: asceta, rycerz i władca.
Oprócz tych epok rozpoczęliśmy przygodę z renesansem, w którym nawiązywano do starożytności - czerpano z niej różne wzorce wykorzystywane np. w literaturze, malarstwie.
Zaczęliśmy przypatrywać się twórczości Kochanowskiego i na początek pod lupę wzięliśmy fraszki. Po feriach będziemy naszą pracę kontynuować. Zajmiemy się "Trenami". Chciałabym Wam też pokazać utwory twórców literatury współczesnej, którzy nawiązywali do tych dwóch gatunków.
Ponadto przypomnieliście i uzupełniliście wiedzę o częściach mowy. Przed nami zmagania z częściami zdania i inne magiczne zagadnienia z gramatyki ;) Wiem, wiem, już się nie możecie doczekać ;)
Bardzo ładnie pracowaliście - w większości. Ci, którzy spoczywali na laurach mam nadzieję, że obudzą się po feriach. W końcu to czego się nauczycie, to będzie Wasze i zaprocentuje w przyszłości.

Tymczasem... niedługo walentynki - nie jest to święto polskie (w końcu my swoje, słowiańskie, mamy w czerwcu - tzw. Noc Kupały), ale chciałabym w związku z tym wpłynąć na Wasze wykształcenie artystyczne ;) Dziś muzyczno-literackie. Ostatnio lubuję się we fraszkach Jana Sztaudyngera (polecam "Piórka prawie wszystkie") i dlatego:
Czasem ot tak, mimochodem,
Coś czegoś staje się powodem.

Tak poeta pisze o "Miłości od pierwszego wejrzenia" :) A co do muzyki - chciałam najpierw Wam tu zostawić Jaromira Nohavicę po polsku (polecam osobom lubiącym czasem posłuchać poezji śpiewanej). Ale podzielę się z Wami dwoma zagranicznymi utworami. Wsłuchajcie się w tekst. Posłuchajcie muzyki. W końcu to jedna z najważniejszych dziedzin życia - a w każdym razie powinna być...



Oraz:



Do zobaczenia jutro.

31 stycznia 2010

Nowela w pozytywizmie. Podejście pierwsze: Prus i "Kamizelka"

Witam Drugoklasiści.
W czwartek omówiliśmy nowelę Bolesława Prusa - "Kamizelkę".
Pozytywizm to epoka, w której nowela była gatunkiem, po który twórcy bardzo często sięgali.
Uważa się, że Bolesław Prus osiągnął pewne mistrzostwo w tej krótkiej wypowiedzi literackiej i dodatkowo wypracował indywidualne cechy.
Powiedzieliśmy sobie, że Prus nadał tytułowej kamizelce kilka znaczeń. Końcowa refleksja wyrażająca nadzieję ("Któż jednak powie, że za tymi chmurami nie ma słońca?...") jest niejakim dopełnieniem pesymistycznego obrazu świata ukazanego w noweli. Autor noweli w inny sposób ukazał miłość dwojga ludzi. Stwierdziliśmy, że nie ma przecież ani jednego wyznania miłosnego w tekście, a jednak ta opowieść jest o miłości.
Czy pani powinna była wyznać panu, że to jego ostatnie chwile życia? Tak jak mówiłam w czwartek - na to pytanie każdy z nas będzie miał inną odpowiedź. I dobrze :) Bo uważam, że literatura ma nie tylko osadzać nas w pewnych epokach, ukazywać wykorzystywanie praktyczne danych gatunków, środków artystycznego wyrazu. Ma również skłaniać do refleksji, zmuszać do zadawania sobie i innym pytań. I stawiajcie je sobie, na lekcjach języka polskiego i poza nimi. W ten sposób uczycie się myśleć i wyrażać opinie. A to bardzo ważne. No dobrze, koniec dygresji. Wróćmy do noweli ;)
Prus poprowadził tak bohaterów, aby między innymi opowiedzieć o miłości w inny, nowy sposób. Bez wyznań, nie wprost. Tutaj to czyny męża i żony świadczyć miały o uczuciu. I dlatego obydwoje okłamywali się wzajemnie..  A kamizelka, która przetrwała, miała świadczyć o tej miłości. Kamizelka i tak naprawdę narrator, który był cichym obserwatorem życia sąsiadów.

Są jeszcze dwa zagadnienia, o których sobie nie powiedzieliśmy, a które chciałabym Wam przekazać.
Jedną z cech noweli (która nie zawsze występuje!) to inwersja czasowa. Narrator na początku już wyjawia czytelnikowi tragiczne losy bohaterów, a dopiero później zaczyna opowiadać jak do nich doszło.
Inną cechą charakterystyczną dla nowelistycznego warsztatu Aleksandra Głowackiego (ha, teraz zapamiętacie, że tak brzmiało jego prawdziwe imię i nazwisko ;)) jest humor. Tak... bo mimo smutnej historii opowiadanej przez narratora, znalazły się w "Kamizelce" fragmenty humorystyczne.
I jak się pewnie domyślacie teraz czas na zadanie dodatkowe (2 punkty do zdobycia na nowy semestr już! :)). Proszę drogą elektroniczną o odpowiedź, gdzież te elementy humorystyczne Prus zawarł? :) Czyli wskazujemy konkretną sytuację bądź sytuacje w tekście.
Na odpowiedzi czekam do czwartku 04.02.2010r. :)

Z nowelą to dopiero początek przygód. Przed nami Sienkiewicz i jego warsztat nowelistyczny.
W środę dalsze potyczki ze zdaniami podrzędnymi - ćwiczenia i zeszyty przynosimy :)

Tymczasem napiszę: do zobaczenia jutro.
Idziemy na spektakl (już się nie mogę doczekać i jestem ciekawa jaki będzie Wasz odbiór przedstawienia :)). Pamiętajcie o zasadach zachowania się w teatrze (nawet jeśli to teatr objazdowy). Zresztą jutro jeszcze Wam przypomnę - wszystkim ;)

28 stycznia 2010

Podsumowanie pracy z "Małym Księciem"

Dobry wieczór.
Zebrałam się i kilka słów na zakończenie przygody (szkolnej) z "Małym Księciem" napiszę dla Was.
Co prawda teraz już jesteśmy ponownie w dawnych epokach, ale podsumowanie musi być! W końcu to dość ważna książka. Ważna, ponieważ poruszone zostały w niej bardzo istotne problemy. Zestawialiśmy sobie świat dzieci i świat dorosłych w "Małym Księciu". Ale - ustaliliśmy, że tak naprawdę każdy może (i właściwie powinien) pielęgnować w sobie cechy dziecka ukazane w książce. Dorośli w "Małym Księciu" zapominają o ważnych wartościach. Nie mają czasu dla innych, gdyż pochłaniają ich "ważniejsze" sprawy, które ostatecznie okazują się śmieszne i nieważne. Mały Książę mówi, że tylko dzieci wiedzą czego szukają. Można to rozwinąć w ten sposób: tylko człowiek potrafiący tworzyć więzy z drugą osobą wie, co tak naprawdę w życiu jest ważne.
"Mały Książę" to książka o poszukiwaniu przyjaźni i miłości. Bohater dostaje lekcję życia od lisa. Dzięki niemu tak naprawdę wie, czym jest przyjaźń. Dowiaduje się, że to nie tylko przyjemności. To odpowiedzialność za drugą osobę. Lis pokazuje Małemu Księciu, że przyjaźń to nie tylko uśmiechy - to również "ryzyko łez". Ryzyko, które warto podjąć, by nie stać się samotnym i nieszczęśliwym "dorosłym".
Lekcja miłości jest równie ważna - bowiem nie kochamy wyjątkowych osób. One takimi się stają dzięki temu, że je kochamy. Ale miłość to również wartość, do której musimy dojrzeć. Mały Książę przecież stwierdza, że wcześniej był zbyt niedojrzały, aby dostrzec, że kocha różę.

Myślę, że jeśli ktoś z Was nie dojrzał jeszcze do tej książki, to dobrze by było gdyby sobie o niej przypomniał za kilka, kilkanaście lat. "Mały Książę" bowiem jest ponadczasowy. A jego lektura w każdym wieku jest inna.

A na koniec życzę Wam wszystkim przyjaźni takich, jak te w "Małym Księciu". I zachwytów z zachodów słońca :)

Do jutra.

22 stycznia 2010

"Mały Książę" - wstęp

Dobry wieczór Moi Uczniowie Wszyscy Bez Wyjątku ;)

Dziś popiszę o "Małym Księciu" i jest to post dla Was wszystkich.
Ta (objętościowo naprawdę niewielka) książeczka zyskała niezwykłą popularność... I jak Wam powiedziałam dzięki niej Exupery tak naprawdę zyskał czytelników. I również wśród Was znaleźli się tacy, którzy zachwycili się "Małym Księciem"... a jest czym..
Jako że omawiamy tę lekturę w I i II klasie, to większy post pojawi się w przyszłym tygodniu - obiecuję (Magdo przede wszystkim, bo się dziś dopytywałaś ;)).
Dziś chciałabym Wam pokazać, że literatura często inspiruje muzyków - udowodniłam to Wam Drugoklasiści, podczas omawiania "Pana Tadeusza".
Dziś dwa utwory - jeden starszy (i mam świadomość, że może nie przypaść Wam do gustu - swoją drogą, może gdyby zmienić oprawę muzyczną, to i Wam ten utwór w jakiś sposób by się spodobał?), a drugi nowszy.


 

Pytanie dla chętnych i oczywiście na dodatkowe punkty (4 punkty do zdobycia) :)
Do jakich wydarzeń z "Małego Księcia" nawiązują utwory?
Na odpowiedzi poczekam do środy 27.01.2010r. Uwagi: Pełnymi zdaniami i droga elektroniczna :)

Dobranoc i miłego weekendu. Wypocznijcie, bo przed Wami gorący tydzień wystawiania ocen :)

16 stycznia 2010

Sprawozdanie z filmu

Witam Was, Drugoklasiści.
Dziś podsumuję zdobyte przez Was wiadomości o pisaniu kolejnej formy wypowiedzi.
Ustaliliśmy wspólnie, że sprawozdanie z lektury, filmu i ze spektaklu różni się od recenzji. Czym? Tym, że nie przekonujemy ani nie zniechęcamy nikogo.
W takiej formie wypowiedzi:
1. Przekazujemy najważniejsze informacje o dziele (np. autor, reżyser, tytuł).
2. Przedstawiamy jego główne elementy (np. jeśli piszemy o książce, to omawiamy fabułę, narrację i prezentujemy bohaterów). Wyrażamy tu opinię na temat wyżej wymienionych elementów.
Pamiętajcie jednak, że nie przesadzamy ze zbytnim prezentowaniem naszych poglądów i ocen. Staramy się obiektywnie spojrzeć na dzieło.
Jeśli piszemy sprawozdanie z filmu, to w najważniejszych informacjach zawrzeć powinnyśmy obok nazwiska reżysera, nazwiska aktorów grających główne role; kraj, w którym został wyprodukowany film i rok powstania. Krótko opisujemy tematykę dzieła.
Następnie (podobnie jak w sprawozdaniu z lektury) czas na streszczenie filmu. Piszemy więc o czasie i o miejscu akcji, o głównych bohaterach i przedstawiamy na koniec chronologicznie (!) najistotniejsze wydarzenia.
Później przechodzimy do opisania sposobu realizacji filmu, czyli bierzemy pod lupę np. scenografię, kostiumy, efekty specjalne.
W końcu możemy zająć się słabymi i mocnymi stronami filmu - czyli opinia o dziele. Ale! Pamiętajmy wciąż, że nie przesadzamy z własnymi ocenami. Możemy tu napisać o grze aktorów (czy była przekonująca czy też nie), albo zastanawiamy się nad tempem akcji, dopasowaniem muzyki do wcześniej wspomnianej. A może to film z dubbingiem? Wówczas możemy i to wziąć pod uwagę i napisać kilka słów.

Jak myślicie, dlaczego dziś opisałam tu Wam w miarę szczegółowo składniki sprawozdania z filmu...? Tak, tak... napiszecie tę formę wypowiedzi ładnie dla mnie :) Z filmu, na który udamy się wspólnie do kina :) O szczegółach powiem w odpowiednim czasie, a tymczasem miłej reszty weekendu ;)

9 stycznia 2010

Rozwiązanie konkursu i o "Dziadach" II cz. słów kilka

Witam Was.
Na wstępie rozwiązanie konkursu świątecznego:
1) Lucy Maud Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza"
2) Małgorzata Musierowicz "Noelka"
3) Frances Hodgson Burnett "Mała księżniczka"
4) Karol Dickens "Opowieść wigilijna"

Wszystkim uczestnikom dziękuję i gratuluję :)

A teraz treść posta dla uczniów drugiej klasy.
Ostatnio omówiliśmy II cz. "Dziadów" A. Mickiewicza. Musimy zapamiętać, że dramat ten pochodzi z epoki romantyzmu. Powstała również część IV i III - będziecie się z nimi zapoznawać w szkole średniej.
Akcja II części rozgrywa się w starym kościółku, w nocy. Chłopi zebrali się, aby odprawić stary obrzęd - dziady; czyli wywoływanie duchów i udzielenie im pomocy. Całej uroczystości przewodniczy Guślarz. Pojawiają się kolejno: duchy lekkie (Józio i Rózia - dzieci). Nie zaznały żadnych trosk za życia i dlatego proszą o dwa ziarnka gorczycy. Dostają i dzięki nim mają otwartą drogę do nieba. Po nich czas na ducha ciężkiego - Pana. Za życia był okrutny dla swych poddanych (towarzyszą jemu Duchy Ptaków Nocnych - Sowa i Kruk, które dają świadectwo jego przewinień). Ten duch będzie wiecznie błąkał się po ziemi - gdyż za życia nigdy nie był człowiekiem.
Duchem pośrednim jest Dziewczyna. Za życia igrała z uczuciami innych, odpychała wszelkie troski. Dlatego teraz błąka się samotnie po ziemi - jej kara będzie trwała jeszcze przez dwa lata.

Zadanie dla chętnych (3 punkty do zdobycia)
Napisałam wyżej, że duch Pana nie był za życia człowiekiem i dlatego jego kara jest wieczna. Co to znaczy być człowiekiem za życia? Odpowiedzi (minimum 3 zdania) drogą elektroniczną przesyłajcie proszę do środy 13.01.2010r. :)

Miłego weekendu i do zobaczenia w poniedziałek.

4 stycznia 2010

O opisie przeżyć wewnętrznych raz jeszcze

Witam Was serdecznie.
Dziś będzie troszkę o opisie przeżyć wewnętrznych. Nie wszyscy Pierwszoklasiści zrozumieli, a przed Drugoklasistami dopiero teraz czas próby napisania takiej formy. Dlatego mam nadzieję, że to Wam pomoże. A do tych, którym się nie powiodło lub nie powiedzie: nie zrażajcie się, przecież praktyka czyni mistrza! :)

To o czym musimy zawsze pamiętać przy pisaniu opisu przeżyć wewnętrznych, to podanie przyczyny opisywanych uczuć. W końcu jakieś wydarzenie staje się przyczyną do takiego a nie innego odczuwania, przeżywania. Pamiętacie tekst o wizycie u dentysty? Bohater przeżywał różnorodne uczucia - od niepokoju, przez strach po panikę. Ale dlaczego? Czekała go wizyta u dentysty i o tym pisze w swoim opisie przeżyć.
Ponadto omawianą formę wypowiedzi cechuje (jak sama nazwa wskazuje ;)) opisywanie, nazywanie uczuć, doznań (naszych lub analizowanych u postaci literackich). Dodatkowo należy uwzględnić zewnętrzne przejawy tych emocji (np. ze zdenerwowania mogą drżeć ręce; a jeśli ktoś poczuje wstyd, to może zarumienić się na twarzy).
W takim opisie przeżyć należy stosować związki frazeologiczne (dziś ćwiczyliśmy i mam nadzieję, że wiecie o co chodzi :)). Można też stosować wykrzyknienia (np. Cudnie! Ach!).

Na koniec chciałabym również wspomnieć o estetyce pracy. Od tej pory nie będę przyjmować prac, które nie będą spełniały poniższych kryteriów:
1. Pracę pisz na schludnej kartce papieru A4, ewentualnie A5.
2. Jeśli piszesz w kratkę, to rób kratkę przerwy między kolejnymi wersami.
3. Zawsze pamiętaj o pozostawieniu marginesu.
4. Pisz czytelnie.
5. Nie pisz ołówkiem.

To w zasadzie pięć głównych punktów. Proszę ich przestrzegać.
Do zobaczenia w środę.