Wyobraźcie
sobie, że podróż w czasie jest możliwa. Zostajecie takimi podróżnikami i cofają
Was do wieku XIV. Jak żyjecie? Jak sobie radzicie w czasach, o których (jeśli
byliście pilnymi uczniami na lekcjach historii) wiecie nie za wiele? Z takimi
dylematami radzi sobie (wyjątkowo dobrze) bohater Białego drzewa Katarzyny Manikowskiej – profesor Przemek Pakosz alias Przemko z Wilczna.
Powieść pod
względem czasowym można podzielić na dwie części. Pierwsza dzieje się w 1991
roku, w Polsce raczej smutnej i pogrążającej się w beznadziei. Głównym
bohaterem jest wspomniany już profesor matematyki, specjalizujący się w…
podróży w czasie. Otóż, niechcący się podporządkować władzy mężczyzna opracował
matematyczny klucz otwierający drzwi do podróży w czasie. W tę podróż nie
wybierze się sam, zabierze ze sobą wszystkich, którzy chcą wydostać się z
czasów PRL-u, a są uznani za wrogów partii. Do grupy uczestników projektu
dołączy niespodziewanie Lasoń, zatwardziały komunista, który ma nadzieję, że w innym życiu uda mu się spełnić największe marzenie o byciu artystą.
Ta część momentami
może co prawda zmęczyć teoriami matematycznymi, jednak już tu czytelnik zapała sympatią
do głównego bohatera i do sposobu prowadzenia narracji - przenikliwego i serwującego potężną dawkę humoru w dobrym guście.
Druga część
dzieje się już w czasach średniowiecza, do którego profesor wybrał się z
rozmysłem. Ulokował się w ciele Zbytka, zwykłego chłopca, później panoszy. I
pamiętając o obietnicy na nim ciążącej (założyć ród tak, by reszta podróżników
mogła wieść wyliczone życie), zaczął dążyć do obranego celu. A droga usłana
różami nie była.
Manikowska
prowadzi czytelnika przez średniowieczne życie Przemka w sposób barwny. Akcja
jest wartka i łatwo wprowadza w XIV-wieczny prawdopodobny świat. Jednocześnie podczas
lektury można odnieść wrażenie pewnego rodzaju baśniowości opisywanej
rzeczywistości. I muszę przyznać, że to lubię w książkach. Tę baśniowość, która
otula i czasem tłumaczy życie. Bo w historii o Przemku z Wilczna odnaleźć można
nie tylko motyw życia jako wędrówki (tak chętnie podejmowany przecież w
literaturze). To historia o przyjaźni i dawaniu szansy drugiemu człowiekowi –
bez tego profesor (Przemko) nie zaprzyjaźniłby się z Lasoniem (Silvestrisem).
To również powieść o wierze w możliwość niemożliwego oraz o marzeniach, do których spełnienia warto dążyć.
Baśniowo –
fantastyczne są jednorożce pojawiające się w średniowiecznej Polsce oraz
puszcza Wilczno, pośrodku której rośnie biała lipa. Te elementy wzbogacają powieść i nadają jej ton indywidualności.
Kreacja Łokcia
(Łokietka) zwanego w powieści krasnoludem jest fenomenalna. A rozmowy jakie
toczy król z Przemkiem grożą ciągłymi wybuchami śmiechu. Zresztą wszelkie
dialogi i bohaterowie odgrywający większe znaczenie w Białym drzewie niezaprzeczalnie udali się pisarce. Z większością postaci nie sposób nie sympatyzować.
Rzadko (umówmy
się, że to synonim nigdy) sięgam po fantastykę. Właściwie nie mam konkretnych
powodów. Tak mi w życiu czytelniczym wychodzi, że mi z tym gatunkiem nie po
drodze i nie możemy się spotkać. Niemniej, nie żałuję, że dałam się skusić
Manikowskiej. Dobra dawka fantastyki oprawiona w ciekawą, zachęcającą do
lektury okładkę.
Katarzyna
Manikowska, Białe drzewo, wyd. Novae
Res, Gdynia 2013.