Ważne informacje i terminy



17 marca 2013

Głowackiego absurdalnie prawdziwe spojrzenie na świat

Jednym z pisarzy, którzy mnie fascynują jest Janusz Głowacki. Nie potrafię przejść obojętnie obok jego (u)tworów, a kilka dumnie prezentuje się na jednej z prywatnych półek. Dlatego niedawno, podczas przeprowadzki książek na większą przestrzeń, odkurzyłam sobie lekturę Ostatniego ciecia.

W jednej z manhattańskich restauracji spotyka się dwóch Polaków, emigrantów. Jeden z nich, Kuba, postanawia podzielić się z narratorem historią swojego emigranckiego życia. Okazuje się, że jest zwycięzcą słynnego na całe Stany Zjednoczone konkursu. Zorganizował go John Jefferson Caine, miliarder, designer, projektant majtek, które każdy mężczyzna mieć w swojej szafie musi. Loteria dotyczyła tychże majtek, a wygrany miał otrzymać ich tuzin oraz roczną posadę dozorcy w zamku miliardera z pensją dwustu tysięcy dolarów miesięcznie. Raj? Nawet jeśli, Głowacki wywraca go do góry nogami i dodatkowo nurza w oparach groteski i absurdu.
Tuż po ogłoszeniu zwycięzcy Caine niespodziewanie umiera, a Kuba wkracza do zamku otoczonego nieco dziwną atmosferą. Otóż, wszyscy w pośpiechu wyjeżdżają, a przypadkowi i nieprzypadkowi ludzie opowiadają bohaterowi swoje historie życia, które są nieodłącznie związane z postacią legendarnego designera.

Każda z opowieści nosi rysy groteski wspieranej absurdem. Tylko w świecie Głowackiego córka miliardera może być przechowywana w worku – po niezliczonej liczbie porwań i rozczłonkowaniu jej ciała nie jest zdolna do samodzielnego poruszania się. Większość rozmówców Kuby poddaje się różnym zabiegom niby upiększającym, przedłużającym żywotność. W rzeczywistości powstają monstra ze zdeformowanymi twarzami. Bohaterowie są również zdeformowani wewnętrznie. Nastawieni na zdobywanie dóbr materialnych, nie są w stanie nikogo pokochać. A jeśli wiążą się z kimś, traktują tę osobę jak kolejną zdobycz. Znakomitą ilustracją takiej postawy jest przypadek Caine’a, otrzymującego wszystko, po co wyciągnie rękę. Jeśli przy tym zszokuje opinię publiczną, tym lepiej – o czym czytelnik przekona się, poznając historię miłosną miliardera i Soni…

Świat w Ostatnim cieciu ulega destrukcji. Zamek, którego dozorcą zostaje Kuba, pustoszeje i jest przy okazji plądrowany. Ostatecznie wszystko zalewa potop, z którego cało wychodzi polski emigrant ze świeżo poślubioną żoną – kucharką z owłosionymi nogami. Mamy w tej mikropowieści i drugi symbol, jakim jest kataklizm na Manhattanie. Otóż, gdy Kuba kończy swoją opowieść, zrywa się potężna wichura, zjawia się czterech jeźdźców – motocyklistów. Czy świat się skończy? Czy Kuba z narratorem uratują się? Czytelnik nie otrzymuje odpowiedzi na te i podobne pytania. Może odpowiedź kryje się w otaczającej go rzeczywistości...?

Diagnoza Głowackiego, choć okraszona znakomitym poczuciem humoru, nie jest optymistyczna. Atmosfera przypomina tę z utworów Gombrowicza. A nieprzypadkowa deformacja literackiej rzeczywistości tylko podkreśla postawy i sytuacje tak dobrze znane z prawdziwego życia. Bo spoglądając na świat współczesny, trudno się powstrzymać od poszukiwania sytuacji i bohaterów z Ostatniego ciecia.

Janusz Głowacki, Ostatni cieć, wyd. Czytelnik, Warszawa 2001.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz