W jednej z
manhattańskich restauracji spotyka się dwóch Polaków, emigrantów. Jeden z nich,
Kuba, postanawia podzielić się z narratorem historią swojego emigranckiego
życia. Okazuje się, że jest zwycięzcą słynnego na całe Stany Zjednoczone
konkursu. Zorganizował go John Jefferson Caine, miliarder, designer,
projektant majtek, które każdy mężczyzna mieć w swojej szafie musi. Loteria
dotyczyła tychże majtek, a wygrany miał otrzymać ich tuzin oraz roczną posadę
dozorcy w zamku miliardera z pensją dwustu tysięcy dolarów miesięcznie. Raj?
Nawet jeśli, Głowacki wywraca go do góry nogami i dodatkowo nurza w oparach groteski
i absurdu.
Tuż po
ogłoszeniu zwycięzcy Caine niespodziewanie umiera, a Kuba wkracza do zamku otoczonego nieco
dziwną atmosferą. Otóż, wszyscy w pośpiechu wyjeżdżają, a przypadkowi i
nieprzypadkowi ludzie opowiadają bohaterowi swoje historie życia, które są
nieodłącznie związane z postacią legendarnego designera.
Każda z opowieści
nosi rysy groteski wspieranej absurdem. Tylko w świecie Głowackiego córka miliardera może być przechowywana w worku – po niezliczonej liczbie porwań i rozczłonkowaniu jej ciała nie
jest zdolna do samodzielnego poruszania się. Większość rozmówców Kuby poddaje
się różnym zabiegom niby upiększającym, przedłużającym żywotność. W
rzeczywistości powstają monstra ze zdeformowanymi twarzami. Bohaterowie są również
zdeformowani wewnętrznie. Nastawieni na zdobywanie dóbr materialnych, nie są w
stanie nikogo pokochać. A jeśli wiążą się z kimś, traktują tę osobę jak kolejną
zdobycz. Znakomitą ilustracją takiej postawy jest przypadek Caine’a, otrzymującego wszystko,
po co wyciągnie rękę. Jeśli przy tym zszokuje opinię publiczną, tym lepiej – o czym
czytelnik przekona się, poznając historię miłosną miliardera i Soni…
Świat w Ostatnim cieciu ulega destrukcji. Zamek,
którego dozorcą zostaje Kuba, pustoszeje i jest przy okazji plądrowany. Ostatecznie
wszystko zalewa potop, z którego cało wychodzi polski emigrant ze świeżo
poślubioną żoną – kucharką z owłosionymi nogami. Mamy w tej mikropowieści i
drugi symbol, jakim jest kataklizm na Manhattanie. Otóż, gdy Kuba kończy swoją
opowieść, zrywa się potężna wichura, zjawia się czterech jeźdźców –
motocyklistów. Czy świat się skończy? Czy Kuba z narratorem uratują się? Czytelnik
nie otrzymuje odpowiedzi na te i podobne pytania. Może odpowiedź kryje się w otaczającej go rzeczywistości...?
Diagnoza
Głowackiego, choć okraszona znakomitym poczuciem humoru, nie jest optymistyczna.
Atmosfera przypomina tę z utworów Gombrowicza. A nieprzypadkowa deformacja literackiej rzeczywistości tylko podkreśla postawy i sytuacje tak dobrze znane z prawdziwego życia. Bo spoglądając na świat
współczesny, trudno się powstrzymać od poszukiwania sytuacji i bohaterów
z Ostatniego ciecia.
Janusz Głowacki,
Ostatni cieć, wyd. Czytelnik,
Warszawa 2001.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz