Ważne informacje i terminy



26 lutego 2013

Podróżniczki, o których zapomniano?


Z tysiąc razy zastanawiałam się, jak to jest przemierzać afrykańską dżunglę lub wspinać się na himalajskie szczyty, będąc jednocześnie kobietą. A wy? To teraz wyobraźmy sobie, drogie panie, że jesteśmy odziane w gorsety i długie suknie z jakiś wymyślnych materiałów, na których (mimo bycia kobietą) kompletnie się nie znam. Niemożliwe? A jednak… O takich podróżniczkach pisze Wolf Kielich w książce zatytułowanej Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy.

W pierwszym rozdziale autor zaznacza wyraźne różnice w celach podróży męskich i kobiecych. Otóż, mężczyźni wykazywali potrzebę podbijania nieznanych lądów. Dla kobiet podróże oznaczały wolność, wybór innego, niż nakazywała etykieta, życia. Drugim ważnym kobiecym celem było poznanie kultur krajów, które zwiedzały. Co jest warte zauważenia, kobiety, które chciały wybrać się w daleką podróż, musiały najczęściej same ją sfinansować, podczas gdy mężczyźni bez trudu znajdowali sponsorów swoich wypraw. Problemem był również wielokrotnie strój kobiet. Dziewiętnastowieczna etykieta zabraniała pokazywać się inaczej niż w gorsecie, długiej sukni z kilkunastoma halkami pod spodem. Niektóre z podróżniczek przestrzegały zakazów i nakazów, nawet przedzierając się przez afrykańskie dżungle. Inne odważnie stawiały na wygodę, komfort i pozbywały się niepotrzebnych elementów ubioru.

Kielich wybrał kilkanaście kobiet żyjących w XIX wieku i mających nieco inne wyobrażenie o swoim życiu niż narzucały to ówczesne konwenanse. Wiele z nich miało status starych panien, większość była wysoko urodzona (a więc i bogata), niektóre rozpoczynały podróże po owdowieniu. Każdy rozdział (za wyjątkiem dwóch) poświęcony jest jednej podróżniczce. I tak możemy przeczytać o Florence Baker, kupionej na targu niewolników przez Samuela Bakera, która stała się nie tylko towarzyszką wypraw swojego właściciela, ale w bardzo szybkim czasie partnerką i później żoną. Zaintrygować mogą osoby Kate Mardsen i Mary Slessor. Pierwsza przejechała Syberię, by leczyć trędowatych i zdobyć informacje potrzebne do wybudowania stałej kolonii i szpitala dla chorych. Druga udała się do Afryki na misję, jednak jej wizja misjonarstwa nie szła w parze z tą propagowaną przez rząd. Slessor zamieszkała z okrutnym plemieniem Okoyongo, aby zająć się ratowaniem noworodków przed śmiercią, poprawą sytuacji kobiet, a często też doprowadzała do rozejmu walczących między sobą plemion. W innych rozdziałach można przeczytać o zdrowiejącej tylko podczas wypraw Isabell Bird-Bishop, mieszkającej wśród kanibali Mary Kingsley czy himalaistce Fanny Bullock-Workman i wielu innych.

Co przyniosły kobiece wyprawy? Informacje o kulturach egzotycznych miejsc, roślinach czy zwierzętach tam występujących. Poprawę warunków bytowych ludzi zamieszkujących różne strony świata. Przez nieufne plemiona to właśnie kobiety były przyjmowane chętniej - przybywały bez broni, gotowe do dialogu międzykulturowego i uszanowania tradycji autochtonów. Co zyskały? Kielich wielokrotnie podkreśla, że ich imiona (w przeciwieństwie do nazwisk mężczyzn – podróżników) są zapomniane. A w swoich czasach często były uznawane za wariatki, którym poprzewracało się w głowach lub uważano, że zwyczajnie zmyślają, opisując swoje podróże. Kielich niejako je nobilituje. Na kartach Podróżniczek odzyskują swoje życie, nazwiska i dokonania, często na miarę męskich podróżników.
  
Kielich starannie i z uwagą kreśli kolejne podróże swoich bohaterek. Dzięki zgłębieniu różnego rodzaju dokumentów, listów, książek, dzienników, autor bardzo dokładnie pod względem merytorycznym charakteryzuje daną postać. Dokonał również bardzo ciekawego wyboru – od słabych, korzystających z wszelkich udogodnień kobietek po prawdziwe twardzielki. Zaznaczyć trzeba, że nie idealizuje przy tym opisywanych kobiet. Bywa momentami niezwykle krytyczny (jak chociażby podczas rekonstruowania życia Marianne North). Chwilami Podróżniczki czyta się jak dobrą powieść przygodową, a nawet miłosną. Jasny i żywy styl pomaga w przeniesieniu się podczas lektury do Afryki, Azji czy Australii, by przeżywać razem z bohaterkami ich radości, trudy i tragedie. W wyobrażaniu sobie opisywanych miejsc i kobiet pomagają załączone fotografie. Po książkę może sięgnąć każdy, kto jest ciekawy świata i ludzi.

Wolf Kielich, Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy, przeł. Małgorzata Diederen – Woźniak, wyd. W.A.B., Warszawa 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz