Są pisarze,
których książki czyta się ze względną przyjemnością, ale tylko jeden raz. Do takich
zaliczam Richarda Paula Evansa. Przeczytałam już kilka jego powieści i jedne są
lepsze, drugie gorsze. Tym razem kilka słów o Szukając Noel. Kolejny raz ma się do czynienia z bohaterami,
którymi targa los. Autor raczej nie serwuje nic odkrywczego i zdumiewającego,
dlatego wymagający czytelnik nie będzie zadowolony z lektury. Chyba że ma
gorszy dzień i
potrzebuje zwyczajnie odpocząć przy baśni dla dorosłych.
Mark, Macy i Jo to bohaterowie potargani przez los. Mark z braku pieniędzy musi
zrezygnować ze studiów i zatrudnia się jako woźny w szkole, w wypadku
samochodowym ginie jego matka, a ojciec pozornie nie chce go więcej widzieć w
domu. Wracając wieczorem do domu, postanawia popełnić samobójstwo. Los stawia jednak na jego drodze Macy, dzięki której bohater zmienia zdanie. Macy pozornie jest radosną i szczęśliwą kobietą. Pozornie, bo w środku
zmaga się z przykrymi wspomnieniami. A decyzja, którą podejmuje zmusza ją do
odbycia kolejny raz do podróży w przeszłość. Z kolei Jo przeżyła śmierć dziecka
i zwyciężyła własną śmierć jaką szykował nowotwór. Los łączy tych troje,
oferując różne relacje i uczucia.
Historie
bohaterów nie wnoszą właściwie nic nowego. Bo gdzieś już czytałam o matce
tracącej dziecko. Gdzieś też już było o dziewczynie trafiającej do złej rodziny
adopcyjnej. I gdzieś też
można spotkać się z kreacją bohatera niepotrafiącego porozumieć się z ojcem. Nie
znalazłam niczego nowego w tych historiach. Sama narracja jest poprawna,
ale brakuje tu tej iskry, która sprawia, że pochłaniając kolejne strony
powieści jestem coraz bardziej oczarowana.
Szukając Noel nie jest powieścią wybitną. Nie ma tu
zaskakującej narracji czy niebywałej kreacji bohaterów. To cukrowe, nieco
ckliwe czytadło na jeden wieczór. Ale jak w niemal każdej historii literackiej,
tak i tu można znaleźć coś dla siebie. Refleksję, myśl odnoszącą się do życia w
ogóle. Czasem też potrzebne są i prosto opisane historie.
Richard Paul
Evans, Szukając Noel, tłum. Bartosz
Gostkowski, wyd. Znak, Kraków
2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz