Całość stanowi
zbiór tekstów, w których autorka podgląda sytuację kobiet w życiu publicznym. Sprawnie
demaskuje mechanizmy rządzące współczesnym światem, a powodujące nieobecność kobiet w życiu publicznym. I trzeba zaznaczyć, że nie jest to
pisanie kłótliwej i czepialskiej baby. Spostrzeżenia zawierają nie tylko ironię
(nawet autoironię), ale niosą dawkę rozsądnego, wyważonego spojrzenia na „kobiecą
rzecz”.
Jedną z poruszanych
kwestii, która okazała się dla mnie bardzo interesująca, jest odczytanie mitu
„Solidarności”, dzięki której powraca patriarchat, a narzucone zostają role
rycerzy i dam. Ponadto interpretacja czasów PRL-u jako odwróconego porządku, gdzie
to kobiety zajmowały się polowaniem może wydawać się przewrotna, ale
jednocześnie przecież jest prawdziwa. Czytelnika może zainteresować również analiza języka polityków
po 1989 roku, kiedy to okazuje się, że człowiekiem jest jedynie „mężczyzna po
prostu”, a kobieta nie jest tą, którą należy traktować poważnie.
W kilku tekstach
pojawia się przeświadczenie (poparte racjonalnymi dowodami) o zamykaniu kobiet w
przestrzeni prywatnej i tym samym odseparowaniu od spraw istotnych, często
dotyczących ich samych. Sfera publiczna, jak wyjaśnia Graff, jest zarezerwowana w naszej kulturze przede wszystkim dla mężczyzn. Przykładem może
być (nie)dostosowanie metra i innych miejsc publicznych do potrzeb kobiet z dziećmi. Pomijanie kobiecego głosu ma również miejsce podczas rozpatrywania problemu pornografii czy aborcji. Tej ostatniej autorka poświęca
bardzo dużo miejsca. Tu chyba najbardziej widać znikającą z pola widzenia i
dyskusji kobietę. To nie do niej należy wybór i to nie ona ma prawo głosu. Manipulowanie
i szantaże emocjonalne dzieją się na oczach i za zgodą niemal wszystkich.
Ciekawe są
rozdziały poświęcone Ally McBeal, w których to przemyka również Bridget Jones
oraz Jane Austen ze swoimi bohaterkami. Okazuje się, że kobiece postaci
współczesne i te dawne mają ten sam cel: znaleźć męża. Z tym że dla pierwszych
to nie przymus, a chęć posiadania partnera. Dla tych drugich to często kwestia
przetrwania. Poza tym z przyjemnością wrócę do historii prawniczki, aby spojrzeć na nią tak jak proponuje Graff - okazuje się, że w USA serial odczytywano w nieco innym kontekście niż u nas.
Z pewnością Świat bez kobiet inaczej odbiorą
feministki, inaczej czytelnicy, którym stereotypy nieco psują ostrość widzenia. Ważne, by do lektury podejść z odpowiednim dystansem, pozbawionym stereotypów i etykietek. Mnie zauroczyły autoironia, ironia i dystans autorki. Dzięki temu w niektórych fragmentach mistrzowsko demaskuje mit jakoby feministki były
pozbawione poczucia humoru. W innych potrafi zająć stanowisko różne od radykalnych przedstawicielek feminizmu, wywołując tym samym w czytelniku mimowolną refleksję o
konieczności wolnego wyboru dla każdego człowieka (niezależnie od płci). Problemy, które autorka podejmuje w Świecie bez kobiet wciąż są aktualne i wymagają rzeczowych dyskusji i działań. Po
lekturze pozostało we mnie pytanie, zadane również przez autorkę, czy możliwe
jest wyjście poza rytuał i mit, jakim jest polski stereotyp zapuszczonej, owłosionej,
krzykliwej feministki palącej staniki?
Agnieszka Graff,
Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu
publicznym, wyd. W.A.B., wydanie II, Warszawa 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz