Ważne informacje i terminy



17 stycznia 2013

Samotnicy Gavaldy


Na Annę Gavaldę trafiłam w pewien depresyjny dzień bardzo dawno temu. I powieścią Po prostu razem poprawiła mi nastrój i oczarowała tak, że sięgnęłam po jej inne (u)twory. W ten sposób dotarłam do zbioru opowiadań Chciałbym, żeby ktoś gdzieś na mnie czekał. Każde z dwunastu opowiadań ma swojego bohatera, który boryka się z różnymi problemami. Autorka pokazuje, że kondycją współczesnego człowieka jest samotność. Sam podejmuje decyzje, ponosi ich konsekwencje i ostatecznie sam musi uporać się z różnymi sytuacjami.

Jednak opowiadania Gavaldy nie zachwycają. Całość sprawia wrażenie jedynie szkiców, wprawek pisarskich. Denerwują schematyczne rozwiązania i banalne sytuacje, a bohaterowie są wyraźnie niedopracowani, nienaturalni, nijacy. Momentami naiwność pisarska bije czytelnika po oczach. Brutalność w opowiadaniu Katgut nie ukryje przesadnej tkliwości i naiwności Przez te wszystkie lata. I tak dalej, i tym podobne...

Bohaterów czytelnik ma okazję podglądać przez jakąś chwilę ich życia. To zazwyczaj kilka godzin, może dni. Najczęstszy problem przeżywany przez daną postać to miłość (w różnych etapach jej rozwoju) lub jej brak. Miłość do kobiety, do mężczyzny, zauroczenie, pożądanie. To też skomplikowane relacje braterskie, siostrzane, rodzicielskie. Wszystko to jednak jest potraktowane pobieżnie. Gavalda szkicuje swoje postaci i zapomina o postawieniu mocniejszej kreski tu czy tam. I tego brakuje, by się zachwycić. By uwierzyć w prawdziwość tych historii. By się dłużej zastanowić nad światem, który autorka stwarza.

Może opowiadanie to nie jest gatunek, w którym Gavalda może odkryć swoje zdolności. Może powinna poprzestać na pisaniu powieści. Może do opowiadań jeszcze nie wypracowała odpowiedniego warsztatu. Może w innym zbiorze w innej czasoprzestrzeni.


Anna Gavalda, Chciałbym, żeby ktoś gdzieś na mnie czekał, przeł. A. Komornicka, Świat Książki, Warszawa 2006.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz