Jej trzonem są obrazy z przestrzeni, w których toczą lub toczyły się walki. To
przede wszystkim wspomnienia z wyjazdów autorki jako korespondentki do Afganistanu, Palestyny, Iraku, Czeczenii, ale też obserwacje z życia w Rosji. Każdy rozdział zakończony jest
przepisami na potrawy z danego regionu, o którym pisze Badkhen.
Jak już
wspominałam, to trudna książka, bo traktuje o trudnych sprawach. W pamięci
pozostaje historia dziesięciolatki, jej niewiele starszych dwóch sióstr oraz matki gwałconych
przez żołnierzy na oczach ojca. Kobiety na wojnie, jak stwierdza autorka, są
traktowane często jak łupy, trofea. Nikt nie liczy się z ich życiem,
cierpieniem, prawem do zachowania godności. Badkhen wspominając całkiem
niedawną sytuację małej dziewczynki, zauważa historyczną ciągłość tego
procederu w każdym zakątku świata, gdzie toczyła się jakakolwiek wojna.
W niemal każdym
rozdziale autorka opowiada z jakimi ekstremalnymi i przerażająco
niebezpiecznymi sytuacjami musiała się zmierzyć. W pamięci pozostaje historia o wymierzonym w Badkhen kałasznikowie udekorowanym… papierkami po
cukierkach. Broń całkiem realna i zagrożenie również. Autorka, nie zważając na
wszelkie alarmy wewnętrzne, odmawia uiszczenia dodatkowej opłaty bandytom, którzy do tej pory
byli jej… ochroniarzami.
Kałasznikow kebab to nie tylko
przewodnik po konfliktach zbrojnych z całego świata, o których w zasadzie do
dziś słyszy się w wiadomościach. To chyba przede wszystkim skoncentrowanie
uwagi na jednostkach, których te konflikty dotykają bezpośrednio. Na wdowach
wojennych, które bezgłośnie nauczyły się wyrażać swoją rozpacz. Na żołnierzach
amerykańskich (bo to z tymi autorka podróżowała, przebywając w Iraku), którzy
ryzykują i własne życie, i osobiste szczęście. Na nastoletnich Palestyńczykach –
samobójcach, zwanych męczennikami. Na sunnitce i szyitce, dwóch przyjaciółkach
z Bagdadu, których relacji nie przerwała wojna. To też ukazanie, że posiłek to celebrowanie - życia, obecności drugiego człowieka.
Całość wywiera
na czytelniku mocne wrażenie. Choć chwilami, ze względu na zbyt długie zdania,
traci się wątek, to narracja prowadzona jest zgrabnie, a opowieści snute przez
Badkhen i jej bohaterowie stają się niemal namacalni. I nic dziwnego, w końcu to opowieści o prawdziwych ludziach i prawdziwych sytuacjach...
Anna Badkhen, Kałasznikow kebab. Reportaże wojenne, tłum. E. Kleszcz, wyd. Carta Blanca, Warszawa 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz