W Hermańcach akcja toczy się właściwie między trzema przestrzeniami: Doliną Majtek, barem „Malczik” oraz szpitalem
psychiatrycznym na Dzikiej Górze. Ponadto pojawiają się inne przestrzenie, ale
tak naprawdę nie są aż tak istotne, odgrywają rolę zmieniającego się,
kolorowego tła czy dopełnienia.
Co się dzieje w
Dolinie Majtek? Chadzają tam panowie, biorąc przykład z pradziadków, dziadków i
ojców; chadzają i dziewczęta, wzorując się na przodkiniach zapewne. Schadzki
często mają przykre konsekwencje – niechciane ciąże, które albo się usuwa z
dala od oczu mieszkańców Hermańców, albo dzieci chowa się, zmuszając tego czy
tamtego do ślubu lub ewentualnie do alimentów. Zabawom miłosnym nie ma końca, a
dziewczętami panowie wymieniają się dość często i raczej bez skrępowania. To co
zostaje po chwilach uniesień, to majtki panienek – bawełniane gacie lub koronkowe
skrawki. Wszystkie pieczołowicie i z uświęceniem przechowywane przez panów.
„Malczik” to
przestrzeń zdominowana przez męski świat Hermańców. Niewielkie wypłaty
przepijają tu najpierw ojcowie, a później synowie. Stałą bywalczynią jest też
Ilonka Szczęście, która ma do odegrania ważną i niespodziewaną dla nikogo rolę
w życiu mieszkańców wsi. Z kolei klinika psychiatryczna górująca nad wsią, tak by
doktor miał baczenie na jej mieszkańców, to miejsce rekonwalescencji… panów.
Kobiety tu wstępu nie mają, doktor Roch, kreowany na mizogina w najgorszej
postaci, broni wrót swego raju niczym Cerber. Mężczyźni przychodzący na turnusy
(tak nazywa pobyty narrator) z kolei odpoczywają od… kobiet, by za nimi
zatęsknić i znowu wrócić do pierzyn i do tego, co się pod pierzynami domowymi (i
nie tylko domowymi) kryje.
Świat kreślony
przez Kosmowską jest pełen ironii, ale i wypełniony cichymi, prywatnymi i najczęściej kobiecymi tragediami,
dramatami.
Podziw budzi sposób
kreowania świata męskiego i kobiecego kreślonego z dystansem, ironią i
poczuciem humoru. Kosmowska sprawnie demaskuje postawy, działania ludzkie, tak
świetnie znane czytelnikowi z jego własnego świata. Autorka w rozmyślny,
zabawny i pełen dystansu sposób rozprawia się ze światem patriarchalnym. Początkowo
to męska część Hermańców wiedzie prym i poluje na kobiety (swoje i
przyjezdne). Jednak okazuje się ostatecznie, że i kobiety mają tu coś do powiedzenia. Komitet Wdów
rośnie w siłę, gdy dołączają do niego mężatki; Gośka dotąd będąca na każde
skinienie Złotowskiego, nabiera rozumu i pokazuje mu drzwi. A na koniec majtki samego M. Złotowskiego zostają porwane przez jedną z turystek. Świętokradztwo w Dolinie Majtek,
męskie gacie nigdy dotąd nie zostały tu skradzione, zawłaszczone przez kobietę.
Ostatecznie
okazuje się, że zbrodnia, której ofiarą padła Ilonka Szczęście, poruszyła
niektórych mieszkańców Hermańców. Matka Złotowskiego, Gośka, Edek to jedynie
kilka osób, które ruszają do przodu, wprawiając w ruch maszynę zmian. I tym
zmianom podda się być może i M. Złotowski.
Żywy język, barwne postaci i znakomite poczucie humoru autorki sprawiają, że powieścią można się zaczytać, całkiem dobrze się przy tym bawiąc. A ja ponownie chylę czoła polskim współczesnym pisarzom.
Barbara Kosmowska, Hermańce, wyd. W.A.B., Warszawa 2008.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz