Gdy przeglądałam
niedawno w bibliotece półkę z nowościami, moją uwagę zwrócił tytuł Majowie. Reaktywacja. Spojrzałam na
nazwisko autora i nieco się wystraszyłam oraz zniechęciłam. Fiedler… a więc Dywizjon 303, czyli dla mnie nuda. Ale
przemogłam niechęć, bo okazało się, że autorem książki, która nęciła, był syn
znanego pisarza i podróżnika.
Arkady Radosław
Fiedler wyruszył do Meksyku, odnalazł ostatnich Majów i postanowił z nimi
zostać dłużej niż normalny turysta. Dzięki temu powstała książka z ciekawymi,
przepięknymi, a miejscami przerażającymi lub zabawnymi opowieściami.
Zaskakujący
element tej pozycji to brak zdjęć. Właściwie paradoksalnie właśnie to
zadecydowało, że wypożyczyłam tę książkę. Otóż kartkując ją, trafiłam na niebieską
stronę z napisem: „Zdjęcie nr 8 – które mogłoby tu być, gdyby nie zakaz
fotografowania w Chamuli”; zaskoczona zaczęłam czytać opis poniżej i
roześmiałam się. „Obejrzałam” w ten sposób jeszcze ze dwa zdjęcia, które
mogłyby być, gdyby nie… i wiedziałam, że wybiorę się z Fiedlerem w podróż do
Meksyku, jaki niewielu poznało. Ten brak zdjęć to nie zabawa, droczenie się z
czytaczem – autor już na początku opowiada, jak niewiele brakowało, aby
skończył swoją przygodę na samym jej początku - zakaz w Chamuli jest święty.
Niemniej przed Fiedlerem pojawiło się nie lada wyzwanie – napisać książkę z
podróży tak, by czytelnikowi nie brakowało zdjęć. I udało mu się.
Od samego
początku porwał mnie majański świat. Fiedler z godną pozazdroszczenia łatwością
prowadzi narrację i opowiada o mieszkańcach wioski, w której zamieszkał. Nie ma
tu schematów, osoba podróżnika i autora schodzi na dalszy plan. Najważniejsi są
mieszkańcy wioski – często to oni opowiadają historie, dzielą się swoim życiem.
Rozbawić może historia starego Francisco, który będąc w upojeniu alkoholowym potrafi
zwymyślać każdego napotkanego mieszkańca Chamuli, a żaden z pokrzywdzonych nie
protestuje. Otóż wiek Francisco jest święty i zapewnia mu nietykalność oraz
szacunek. Refleksję wzbudza historia Luciny, która mimo prośby nie otrzymuje
rozwodu. Mało tego, zostaje zmuszona do pokazywania mężowi swojego ciała
(tamtejsze obyczaje nakazują, by kobieta zakrywała swoje ciało nawet przed
mężem) dwa razy w tygodniu. Czytelnika może rozbawić opisana sytuacja oraz wyrok
starszyzny, ale po chwili pojawia się refleksja i zaczyna się współczuć
Lucinie. Upokorzona dwukrotnie musi poddać się wyrokowi starszyzny – to świat
mężczyzn dyktuje prawo.
Z pewnością
Fiedler porywa swoją książką w nieznany świat. Pokazuje go, tłumaczy, broni. A czytacz
nie bardzo ma ochotę z tej podróży w dzikość wrócić.
Arkady Radosław Fiedler, Majowie.
Reaktywacja, Wydawnictwo „Bernardinum”, Pelplin 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz