Ważne informacje i terminy



7 września 2012

O miłości przeciwieństw, czyli historia stara jak świat


Gdy zaczęłam czytać powieść Nichollsa najpierw się nieco przestraszyłam i nawet na moment odłożyłam książkę. Cóż, czasem za bardzo daję się wciągnąć w świat czytanej powieści i zatracam granicę między fikcją a rzeczywistością. Niemniej Jeden dzień należy do powieści, które nie dają się odłożyć na półkę.
Znowu historia miłosna (coś ostatnio trafiam na nie za często) ujęta w ciekawą kompozycyjnie formę: 15 lipca każdego kolejnego roku  czytelnik spotyka bohaterów i dowiaduje się o nich czegoś nowego. I tak przez dwadzieścia lat, podczas których Nicholls przenosi czytacza w koniec lat 80., całe 90. i początek XXI wieku do Anglii.
Początek historii jest banalny – dwoje ludzi kończących studia idzie ze sobą do łóżka. Nie ma seksu, jest rozmowa. Rozchodzą się w różne strony życia, a nawet świata, ale utrzymują ze sobą kontakt. Tak rozpoczyna się przyjaźń Emmy i Dextera. Przyjaźń według tych dwojga, dla czytacza od razu bezsprzecznie to miłość.

Bohaterowie są całkiem różni od siebie. Emma – niepewna siebie (w każdym słowa znaczeniu) dwudziestokilkulatka stojąca u progu dorosłości; Dexter – zbyt pewny siebie, momentami wręcz arogancki, młody mężczyzna szukający przygód w życiu. Z różnych rodzin, obracający się w różnych kręgach towarzyskich, z różnymi spojrzeniami na przyszłość. Co ich łączy? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, a jednak od początku zauważalna jest więź, jakieś pożądanie, namiętność wiszące między tym dwojgiem.
Wraz z biegiem lat następuje przemiana bohaterów; ona nabiera pewności siebie, on stacza się coraz niżej. Ich przyjaźń ma wzloty i upadki. Na pewien czas wręcz zrywają kontakty. Ale nawet wówczas każde myśli o tym drugim. Bo jak mówią o sobie sami bohaterowie: Em i Dex. Dex i Em. Razem. I rzeczywiście, gdy w końcu ulegają namiętności, nie potrafią nie być razem. Jednak finał ich historii zaskakuje czytelnika. Taka… życiowa na wskroś? Mankamentem było dla mnie to, że od momentu zakończenia ich historii a do momentu zakończenia samej powieści (czyli jakieś kilkadziesiąt stron) miałam wrażenie, że to pisanina na siłę. Zmęczyłam się przez ten krótki odcinek i zniechęciłam. Szkoda.
Jednak trzeba podkreślić, że Nicholls wygrywa na pewno konstrukcją powieści, kreacją bohaterów, którzy są barwni, wciąż ulegają przemianom. Są prawdziwi, a ich historia do pewnego momentu nie trąci naiwnością.

To na pewno nie jest powieść cukierkowa. Bo wiele w niej bólu, rozczarowań, wątpliwości. Na pewno jest to książka, której lektura przynosi zastanowienie. Nad tym jak łatwo dać czemuś dobremu wymknąć się z rąk. Jak z własnej głupoty czy strachu można rozminąć się ze szczęściem. Choć zawsze pozostaje nadzieja, że los czy cokolwiek nie pozwoli, by to najważniejsze uciekło.
Jeden dzień Nichollsa określiłabym jako dobre czytadło na jakiś deszczowy lub wietrzny dzień.

David Nicholls Jeden dzień, Świat Książki, Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz