Ważne informacje i terminy



10 grudnia 2016

Zadanie dodatkowe

Uczniowie!
Z klasą 3 omawialiśmy utwór Mickiewicza i wówczas obejrzeliśmy znany i stary mem.
Zainspirowało mnie to do ostatniego w tym semestrze zadania dodatkowego. Stwórzcie swoje memy, które będą obejmowały:
1. zagadnienie gramatyczne,
2. znany tekst literacki,
3. sytuację związaną z twórczością jakiegoś pisarza.

Swoją pracę prześlijcie do mnie mailem do 2 stycznia.

Powodzenia!

27 sierpnia 2016

Kasia-kataklizm?

Mam taką tradycję, że z każdego miasta w Polsce (jeśli mam sposobność trafić do księgarni) staram się przywieźć książkę. Z Krakowa mam wiele zdobyczy, ale tegoroczna Dziewczyna jak ocet będzie szczególnym okazem (przedrzeć się przez tłumy z racji ŚDM było nie lada wyzwaniem ;)), gdyż związana jest z Szekspirem, a jak powszechnie wiadomo jego twórczość uwielbiam. Tytuł powieści Anne Taylor podpowiada, że jest to reinterpretacja Poskromienia złośnicy.

Historię złośnicy Kasi zna wielu. W powieści Taylor rzecz ma miejsce we współczesnym czytelnikowi Baltimore. Doktor Battista pracuje w laboratorium nad odkryciem związanym z chorobami autoimmunologicznymi. Nie jest cenionym naukowcem, do pomocy ma jednego asystenta Piotra z odległego kraju. Oprócz tego samotnie wychowuje córki, starszą Kate oraz piętnastoletnią Bunny. I tak naprawdę to na Kate spoczywają obowiązki domowe. Wszystkie sprawy się komplikują bardziej, gdy ojciec Kate postawia wydać ją za mąż za swojego asystenta, aby przedłużyć mu pobyt w Stanach.

Powieść Taylor  na nowo odczytuje problem podporządkowania kobiety mężczyźnie. Zdaje się, że autorka próbuje swoją wersją historii pokazać, iż nawet we współczesnych czasach ważne tak naprawdę jest poczucie bycia komuś potrzebnym. W ten sposób bowiem współczesna Kate jest kreowana. To młoda kobieta, na której barkach spoczywa prowadzenie domu i wychowanie młodszej siostry. Boi się zawierzyć komuś, a jednocześnie pragnie związku i własnej przestrzeni. I w tym Taylor podobna jest do przesłania szekspirowskiej komedii - Kate nie może się po prostu usamodzielnić; do tego potrzebuje małżeństwa.
Ciekawa jest też wypowiedź Kate, która wyraża współczucie wobec mężczyzn. Jak twierdzi - oni nie mogą mówić o uczuciach, nie mogą ukazać swoich słabości.

Ciekawy jest sposób narracji - momentami rozmowy bohaterów, nieco teatralne, wydają się być sztuczne. Może to przeszkadzać, ale dla mnie miało pewien walor. Można to potraktować jako dialog Taylor z Szekspirem.
Ostatecznie Dziewczyny jak ocet nie odbieram jako ważnej powieści, niemniej czytelnicze serce się cieszy, gdy widzi reinterpretację ulubionej komedii.


Anne Tylor, Dziewczyna jak ocet, przeł. Ł. Małecki, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2016.

2 sierpnia 2016

Wspólnota kobiet

Sue Monk Kidd zaczyna być jedną z moich ulubionych pisarek, które koncentrują się na kobiecych postaciach (i kobiecej sile) kreowanych w swoich powieściach. Opactwo świętego grzechu czytałam równolegle z Biegnącą z wilkami autorstwa Clarissy Pinkoli Estés, dlatego lektura i interpretacja pierwszej powieści stała się bardziej otwarta, szersza w swej perspektywie.

Powieść Kidd toczy się na jednej z wysp Karoliny Południowej. Jessie, matka dorastającej dziewczyny, żona psychiatry oraz gospodyni domowa, wraca do domu rodzinnego, by zaopiekować się matką. Nelle prawdopodobnie osuwa się w szaleństwo - niedawno obcięła sobie palec tasakiem. Jednak sytuacja, jaką główna bohaterka zastaje po przyjeździe, nie jest wcale tak jednoznaczna. A wszystko wiąże się z tajemniczym pożarem łodzi, podczas którego zginął ojciec Jessie.

To na co zwróciłam uwagę, to nie uwikłanie w romans głównej bohaterki z zakonnikiem, a jej odcięcie od prawdziwego „ja”. Na wyspę przybywa dojrzała kobieta, która zagubiła tożsamość. Jest żoną i matką, ale zatraciła swoje prawdziwe „ja”. Powrót do domu okazuje się być początkiem odzyskiwania tego, co zostało utracone.

Oprócz Nelle i Jessie na wyspie wciąż swoją obecność zaznaczają Kat, Benne oraz Hepzibach. Trzy ostatnie wydają się mieć ciągły kontakt z Dziką Kobietą (termin z Biegnącej z wilkami). Kierują się swoją intuicją, wierzą kobiecej naturze, znają swoją tożsamość. Nelle, aby poczuć się sobą, musi uzyskać wybaczenie swoje i swojej córki. Jessie musi poszukać własnej ścieżki, z której zboczyła wiele lat temu.

Ważna jest obecność kobiet na wyspie. Jessie musi zmierzyć się z wieloma sytuacjami sama, ale w chwilach kryzysu zwraca się ku znajomym kobietom. Tylko ich towarzystwo może ukoić i podsunąć rozwiązania. Tylko dzięki obecności innych kobiet i dzieleniu się doświadczeniami Jessie może odnaleźć swoją drogę. Towarzystwo kobiet, dzielenie się doświadczeniami uzdrawia, daje siłę i prowokuje do poszukiwań odpowiedzi na pytania, które w samotności czasem boimy się postawić.

Zwyczajowo w powieści Kidd pojawia się posąg kobiecy oraz jego symbolika. Legenda, która wpływa na bohaterki i niejako motywuje je do działania. To element, który fascynuje w twórczości Kidd i zmusza do refleksji nad znakami kultury, z którymi obcujemy na co dzień. Propozycje odczytań tych znaków przez autorkę Opactwa... prowokują do poszukiwań własnych interpretacji.

Jedynie historia romansu z zakonnikiem wydaje się być zbyt schematyczna, choć jej zakończenie ratuje przed posądzeniem Kidd o popadanie w cukierkowość.

Opactwo świętego grzechu to powieść chyba przede wszystkim dla kobiet - tych, które wciąż są zagubione oraz tych, które już odnalazły swoją drogę. To ciekawa opowieść o sile, zagubieniu i odnalezieniu oraz o potędze i trudnościach wybaczenia.

Sue Monk Kidd, Opactwo świętego grzechu, przeł. A. Szulc, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.

18 lipca 2016

love story dla nastolatków czy coś więcej?

 Chłopak, który stracił głowę autorstwa Johna Coreya Whaleya jest (prawdopodobnie) moją ostatnią lekturą młodzieżową w wakacje. Powieść zaintrygowała mnie tytułem i może nie jest to pisarstwo najwyższych lotów, ale nie był to stracony czas.

Whaley wykorzystał w swojej powieści pomysł z eksperymentem medycznym. Travis, główny bohater powieści, umiera i wraca do życia pięć lat później. Nie jest jednak tym samym szesnastolatkiem - nie ma już co prawda białaczki, ale też nie ma... własnego ciała. Uściślając, została mu tylko głowa, reszta ciała należy do innego tragicznie zmarłego nastolatka. Bohater wraca, ale powrót jest trudny - dla niego, rodziców i dawnych przyjaciół.

Nastolatek wraca do życia, ale wszystko jest inne. W szkole nie ma już jego przyjaciela i dziewczyny. Ten pierwszy ponadto udaje kogoś, kim nie jest. A dziewczyna jest zaręczona z innym. I przede wszystkim, Travis rozpoczyna swoje drugie życie niejako tam, gdzie je przerwał - jako szesnastolatek. Jego bliscy są na drodze życiowej dalej o pięć lat.

Kreując postać nastolatka, Whaley daje mu spory arsenał poczucia humoru. Dlatego nie sposób nie żywić sympatii do bohatera. Czytelnik kibicuje chłopcu w powrocie do normalności. Ale jednocześnie nasuwa się pytanie, czy Travis jest w stanie wrócić do normalności? Co to znaczy, w jego przypadku, żyć normalnie? Jak zaakceptować inne ciało? Czy chłopak odzyska swoją dziewczynę? Jaki sekret mają jego rodzice?

Ta powieść, przeznaczona dla nastolatków, skłania do refleksji o granicy między życiem i śmiercią. Czy można ją przesuwać i eksperymentować tak, jak zadziało się to w przypadku Travisa? Jakie 
konsekwencje niesie ze sobą powrót do życia? Jak wpływa to na bliskich, którzy przeżyli stratę?

Chłopak, który stracił głowę to książka - metafora. Opowiada o akceptacji siebie, o dojrzewaniu, pierwszej miłości i pierwszym pożegnaniu. Napisana sprawnie i z poczuciem humoru. Warto poświęcić jej chwilę.


John Corey Whaley, Chłopak, który stracił głowę, tłum. M. Kafel, wyd. Moondrive, Kraków 2016.

13 lipca 2016

Przygody strażniczki książek

Czasem zaglądam do literatury młodzieżowej - polecanej przez uczniów lub znalezionej w księgarniach. Powodów jest kilka: ciekawość, możliwość wykorzystania danej powieści na zajęciach, karmienie wewnętrznego dziecka. ;)
W jednej z sopockich księgarń przywołała mnie wzrokiem Strażniczka książek autorstwa Mechthild Gläser.

Historia siedemnastolatki Amy, którą wychowuje tylko mama Alexis, jedynie na samym początku wydaje się być niewyróżniająca się. Matka i córka w wyniku rożnych trudnych przeżyć postanawiają uciec na nieokreśloną chwilę z Niemiec. Na miejsce ucieczki wybierają szkocką wyspę rodzinną Alexis. Bardzo szybko okazuje się, że rodzina Amy jest szczególna - członkowie pełnią rolę strażników literatury i mogą przenosić się do wybranych powieści. Dziewczyna zaczyna pobierać nauki, a w międzyczasie odkrywa zaskakującą prawdę o swoim ojcu i jego pochodzeniu. Poznaje również swoją pierwszą nastoletnią miłość - Willa. Ponadto bohaterom literackim zagraża nieznany sprawca, który z wybranych książek kradnie pomysły i burzy tym samym akcję powieści.
Amy, Will i Werter, słynny bohater Goethego, postanawiają odkryć sprawcę nieszczęść w literackim świecie.

Wartka akcja i pojawiające się postacie ze znanych dzieł literackich sprawiają, że tę książkę chce się czytać. Autorka z godną podziwu spostrzegawczością wydobywa ze znanych bohaterów literackich ich najbardziej charakterystyczne cechy. Postać Wertera wykreowana została tak, że sam Goethe pokiwałby z uznaniem głową.

Niemniej czegoś brakuje Strażniczce książek. Ostatnie strony sprawiają wrażenie pisanych w pośpiechu i pozostawiają pewien niedosyt w czytelniku. Brakowało mi głębszego rysu psychologicznego bohaterów. Czegoś, co zmusiłoby do refleksji. Ale być może to oczekiwania czytelnika, który z reguły wybiera nieco inny rodzaj literatury. Strażniczka książek może być dobrą rozrywką, w końcu jest typową powieścią przygodową. 

Mechthild Gläser, Strażniczka książek, przeł. M. Sobolewska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2016.





5 lipca 2016

Muzyka namiętności

Kiedy widzę Serię z miotłą, zazwyczaj kupuję książkę w ciemno. To najczęściej powieści nietuzinkowe, chwytające za duszę, podejmujące ważne tematy egzystencjalne. Dlatego nie zastanawiałam się długo nad kupnem Domu ciszy, którego autorką jest Blanca Busquets.

Trzy kobiety: Maria, Teresa i Anna. Różni je wiek, pochodzenie, charakter i doświadczenia. Łączą skrzypce i znany na całym świecie dyrygent Karl.
Przedmiotem, który splata ze sobą życie czworga bohaterów, są skrzypce. Początkowa własność Karla przez jego nieuwagę oraz niewiedzę Marii znajduje się na śmietniku. Przed smutnym końcem skrzypce ratuje (przypadek?) Teresa, która razem z matką wieczorami szuka w śmieciach cennych rzeczy, aby je sprzedać. Jednak znaleziony instrument tak porusza serce dziewczynki, że skrzypce zostają w rodzinie matki i córki. To dzięki temu znalezisku matka prosi nauczycielkę muzyki w szkole, by ta nauczyła dziewczynkę grać. Dzięki temu w przyszłości los Teresy splecie się z losem Anny oraz Marii.

Te trzy bohaterki łączy postać dyrygenta i uczucia, które mężczyzna wywołuje. Marię zna najdłużej - jest jego służącą. Jednocześnie dziewczyna tuż po rozpoczęciu służby zaczyna pobierać u pracodawcy lekcje muzyki. Teresa jako dorosła kobieta gra z Karlem, ale i pozwala mu na uleczenie jej złamanego serca. Anna... szuka w nim kogoś, kogo będzie mogła mieć na zawsze i tylko dla siebie.

Ta ostatnia bohaterka ponosi w swoim życiu najwięcej klęsk. W dzieciństwie porzucona przez matkę pragnie mieć dla siebie na wyłączność każdego, kto okaże jej trochę ciepła. Nie rozumie, że człowieka nie można mieć na własność, a dążenie do tego przyczynia się do tragedii. Jednak wszystkie podłości, jakie wyrządza innym, nie wywołują w czytelniku antypatii. Znając historię Anny, współczuje się jej. Bo to ona, mimo że najwięcej materialnie posiada, jest najuboższa.

Ciekawe jest spojrzenie autorki na los jako na siłę rządzącą życiem ludzi. To jego moc sprawia, że skrzypce łączą ze sobą trzy różne kobiety. To on decyduje o tym, jak będzie wyglądała ich droga. Ale to ostatecznie do bohaterek należy wybór postawy, z jaką stawią czoła przeciwnościom życiowym.

Ważnym motywem tej powieści jest muzyka - symbolizowana przez skrzypce. Ale muzykę nosi w sobie wielu bohaterów, począwszy od Karla przez jego syna Marka, Teresę i na Marii skończywszy. Jedynie Anna jest z muzyką na bakier - to jedynie narzędzie do osiągnięcia wielu celów.

Muzyka w domu Karla jest wszechobecna. Metaforą czego zatem jest tytułowy „dom ciszy”? Może to ta cisza, którą wypełnia się wnętrze człowieka niekochanego? Może to cisza zwiastująca nachodzące zmiany? A być może to cisza, która brzmi w człowieku po wysłuchaniu wspaniałego utworu?
Niewątpliwie po Dom ciszy warto sięgnąć, by spróbować wniknąć w sekrety życia bohaterów i podjąć próbę rozszyfrowania tytułu.


Blanca Busquets, Dom ciszy, przeł. M. Pawłowska, wyd. W.A.B., Warszawa 2016.

2 lipca 2016

W poszukiwaniu wolności

Tematem tabu w naszym społeczeństwie jest dola (lub niedola) zakonnic. O odejściu księży z zakonów jest często głośno - wypowiadają się główni bohaterowie. Kobiety, które odchodzą z zakonu, milczą, często w poczuciu winy. Marta Abramowicz w książce reportażowej pozwala byłym zakonnicom opowiedzieć swoje historie.

Książka Zakonnice odchodzą po cichu składa się z trzech części. Pierwsza to opowieści siedmiu byłych zakonnic o byciu w zakonie oraz przyczynie ich odejścia. Historie urywają się, gdy kobiety wychodzą za bramę swojego zakonu do zwykłego świata. Na drugą część składają się opowieści o powrocie lub próbie powrotu do zwykłego życia. Trzecią częścią są teoretyczne rozważania o funkcjonowaniu zakonów w Polsce i na świecie.

Refleksje, które się pojawiają podczas czytania, krążą wokół sytuacji zakonnic w Polsce a na świecie. Czytając relacje byłych zakonnic oraz część trzecią książki, odnosi się wrażenie, że żeńskie zakony w Polsce usilnie trzymają się zasad przedsoborowych. Atrybuty polskiej zakonnicy (kobiety również?) to posłuszeństwo, uległość, bezrefleksyjne przyjmowanie porządku świata i zniewolenie. Bohaterki opowiadają o decyzjach, często podejmowanych wbrew swojemu powołaniu. Są to tragiczne wybory, do których doprowadza niemożność oddania siebie w całości. I aż chciałoby się im powiedzieć - bardzo dobrze. Lecz ton opowieści nie brzmi zwycięsko. Bo czy poczucie wykluczenia ze wspólnoty lub świadomość przegranej walki z niezrozumiałymi i czasem nieludzkimi zasadami może brzmieć zwycięsko? Wolność byłych zakonnic okupiona jest poczuciem winy oraz trudnymi doświadczeniami z zakonu.

Ciekawym fragmentem jest opowieść księży o życiu w zakonie męskim. Dzięki temu czytelnik doświadcza wciąż obecnej przepaści w kościele katolickim między traktowaniem mężczyzn a kobiet. Zabieg ten podkreśla tragiczną sytuację polskich zakonnic.
Warto zwrócić uwagę na ton, w jakim wypowiadają się bohaterki książki. To ton poczucia krzywdy, ale nie brzmi on agresywnie, oskarżycielsko. Jest w tych opowieściach wycofanie, może strach czy poczucie winy.

Lekturze towarzyszy ciągłe poczucie niczym niewytłumaczalnej niesprawiedliwości i nierówności, z jakimi traktowane są zakonnice. Dobrze, że powstała taka książka - czas, by kobiety przestały się bać mówić. Bo tylko w ten sposób jest szansa na tak potrzebne zmiany. Zmiany, które objęły większą część świata, a wciąż mam wrażenie, że omijają Polskę.


Marta Abramowicz, Zakonnice odchodzą po cichu, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2016.


17 czerwca 2016

Podróże do jądra kobiecości

Często, rozmyślnie, zabieram w podróże książki, które to doświadczenie opisują. Tym razem wzięłam ze sobą autobiograficzny dziennik podróży spisany przez matkę i córkę. Podróże z owocem granatu to głosy dwóch kobiet znajdujących się w różnych momentach życia. Sue Monk Kidd ma już za sobą doświadczenie młodości i dojrzałości, jej córka, Ann Kidd Taylor, wkracza w dorosłe życie.

Książka dotyka szczególnej relacji, jaką jest więź między matką a córką. Kidd przygląda się swojej więzi z córką, odwołując się do symboliki mitologicznej. Interpretuje mit Demeter i Kory-Persefony, poszukując odbicia tych postaci w życiu swoim i swojej córki. Według Kidd Persefonę i Demeter nosi w sobie każda kobieta będąca matką i córką.

Ważną rolę odgrywa tu archetyp Starej Kobiety. To tej postaci Kidd przypisuje szczególną rolę, gdyż sama przekracza wiek pięćdziesięciu lat, który traktuje jako wchodzenie w starość. Interpretując ten archetyp, Kidd sięga po różne teksty kultury, między innymi po obraz Pabla Picassa (Dziewczyna przed lustrem). Wykazuje tu, że w jednej kobiecie mieszkają Młoda i Stara Kobieta - nachodzą na siebie, rozpoznają w sobie.

Szczególną wagę autorki przypisują w książce niezależności. Czy kobieta zamężna może zachować swoją odrębność? Jak realizuje się kobiecość? Kidd Taylor poszukuje w Atenie, której większość odmawia pierwiastka kobiecości, atrybutów niezależności i czystości. Interpretacja ta jest niecodzienna, a przez to ciekawa. Warto zauważyć, że sposób patrzenia na kobiecość obu autorek jest inny niż tradycyjny. Kobiecość realizowana może być przez macierzyństwo, ale też przez twórczość. Atrybuty kobiecości zmieniają się w każdym pokoleniu, nie są dane na stałe.

Inną ważną postacią w Podróżach z owocem granatu jest Maria. Ma tu różne oblicza, często kłócące się z tymi kulturowo utartymi. Autorki częstują czytelnika spojrzeniem odważnym i feministycznym, poszukując przy tym pierwiastka żeńskiego Boga.

Sięgając po Podróże z owocem granatu, nie sądziłam, że będzie to lektura tak odkrywcza i inspirująca. To z pewnością pozycja przynosząca wiele symboli oraz reinterpretacji różnych tekstów kultury. Nieco przewrotna i odważna prowokuje do wielu refleksji i własnych poszukiwań wśród symboliki dotykającej kobiecość. Lektura warta uwagi.


Sue Monk Kidd, Ann Kidd Taylor, Podróże z owocem granatu, przeł. M. Kisiel-Małecka, WL, Kraków 2016.

17 kwietnia 2016

Szwedzka opowieść o mrokach dzieciństwa i dorosłości

Z twórczością Majgull Axelsson pierwszy raz spotkałam się kilka lat temu. Autorka uwiodła mnie realizmem magicznym oraz opowieściami o sprawach trudnych i często bolesnych. To chyba domena szwedzkich pisarzy - sięgać do mroków duszy i wyciągać historie na powierzchnię.
Pępowina koncentruje się przede wszystkim na relacjach dziecko - rodzice. Na wybory i działania wszystkich bohaterów wpływa ich dzieciństwo oraz relacje z rodzicami. 

Szwedzkie miasteczko, Arvika,  zostaje nawiedzone przez sztorm. Niszczycielski huragan to również metafora życia wielu bohaterów powieści. Noc sztormu niesie zmiany, w sposób trudny do zniesienia oraz pozornie niszczycielski.
Wydarzenia rozpoczynają się w zajeździe „U Sally”, którego właścicielką jest Minna. Dojrzała kobieta, córka sławnego dziennikarza Arviki, który nigdy nie uznał jej jako swoje dziecko. Bohaterka nosi w sobie tajemnicę - znaną mieszkańcom miasteczka, nieznaną czytelnikowi. A Axelsson nie spieszy się, by ten sekret zdradzić - i to jest walorem tej powieści. Pisarka powoli odkrywa karty z przeszłości Minny oraz jej córki. 

Interesująca jest również historia Marguerite, aktorki, nieszczęśliwej żony Henrika, matki tracącej syna na rzecz sekty, zahukanej córki i alkoholiczki. Co jej przyniesie huragan? Czy możliwa jest zmiana życia i naprawa relacji z dzieckiem, które od dawna nie chce żyć? Na te pytania odpowiada Axelsson, kreując tę postać. 

Ważną postacią w Pępowinie jest Anette. Do tej bohaterki trudno pałać sympatią. Dorosła kobieta, która jak dziecko domaga się uwagi wszystkich i złości się, gdy jej nie otrzymuje. Żyje w poczuciu niesprawiedliwego traktowania przez otoczenie, oszukuje siebie i innych, by nie przyznać, że 
związała się z alkoholikiem. Dziecko oddaje na wychowanie rodzicom. Jednak ostatecznie historia
tej bohaterki wywołała we mnie uczucie litości. To przykład kobiety, która tak bardzo się zapętliła w pragnieniu bycia kochaną, że utraciła swoją godność. Tym samym wkroczyła na drogę osoby krzywdzącej nie tylko siebie, ale i osoby, które, w jej mniemaniu, mają w życiu lepiej.

Axelsson w swojej powieści zastanawia się nad tym, co to znaczy być rodzicem. Pokazuje, że granica, gdy można skrzywdzić dziecko jest niezwykle krucha. Tę linię można przekroczyć zarówno, gdy się kocha za słabo, jak i za mocno. Będąc uwikłanym w przeszłość, czasem nie można zmierzyć się z teraźniejszością. Huragan w Arvice niesie nie tylko zniszczenie, ale i oczyszczenie. Ale tylko dla tych, którzy rzeczywiście chcą coś zmienić w sobie i wokół siebie. 

Walorem Pępowiny jest sam pomysł opowiedzenia historii, subtelne i niespieszne odkrywanie szczegółów życia każdego bohatera. Dzięki temu ciekawość rośnie, a każda strona przynosi rozwiązanie jednego z sekretów. Powieściopisarstwo na dobrym poziomie.



Majgull Axelsson, Pępowina, przeł. K. Tubylewicz, wyd. W.A.B., Warszawa 2011.