Nie pamiętam, jak
natknęłam się na Dziunię
Anny M. Nowakowskiej. Niemniej, zakup tej książki był strzałem w
dziesiątkę, a ja kolejny raz chylę czoła polskim pisarkom.
Przeświadczenie, że obok naprawdę słabej kobiecej literatury
rodzimej rozwija się również silna i dobra jest nieocenione.
Dziunia
to nie tylko tytuł, ale i imię głównej bohaterki powieści.
Dziunia powstała przypadkiem, gdy nastolatkowie się zapomnieli.
Dziunia jest dzieckiem niechcianym i niekochanym. Od początku do
końca. Jest chodzącym wyrzutem, którego nijak nie można się
pozbyć z domu. Dziunia jest inna niż wszyscy. Naiwna do granic
możliwości. Naznaczona fatum. Pozbawiona wdzięku, inteligencji,
urody i szczęścia. Ale jest. Choć to bolesne bycie.
Autorka
wykreowała postać skazaną na uznaną przez ogół klęskę.
Cokolwiek by ta dziewczyna nie robiła, zawsze los się jej
sprzeciwi. Lub postawi na drodze „dobrotliwego wuja” wtykającego
palce tam, gdzie nie powinien ich wtykać. Albo ześle za karę do
piekieł domostwa Pułkownika i jego żony. Lub podwoi Dziunię, ale
tylko na momencik. Żeby nie było zbyt pięknie. Niemniej Dziunia
trwa. I potrafi tę nieszczęśliwą egzystencję przetrwać. Ze
szczególnym poczuciem humoru.
Okazuje
się, że nawet Dziunia ma swoją bezpieczną przestrzeń. To dom
dziadków, rodziców matki. Przestrzeń Pod Stołem, ale
też troska i bezinteresowna, prosta oraz niczym nieograniczona
miłość babci i dziadka. Ale nawet tu sięga po Dziunię ręka
złego losu. Przed tym nie ma ucieczki.
To
co urzeka w książce Nowakowskiej to jej zabawy językiem. Gra słów.
Niejednoznaczność. Przyglądanie się słowom i stwarzanie z nich
zdań czasem rozweselających, a czasem tnących ostro duszę. Słów
tworzących historię, która na długo pozostaje z
czytelnikiem.
Autorka
Dziuni stworzyła nie
tylko ciekawą bohaterkę, której czytelnik dzielnie sekunduje
– choć wie, że za rogiem nie czeka na dziewczę ani gram
szczęścia. Nowakowska pokazuje też zaściankową polskość z
całym zbiorem przywar. Buduje ten obraz na przykładzie rodziny
Dziuni. Nastoletni rodzice, którzy trwają ze sobą. Nie
okazują sobie miłości. Nie okazują miłości córce.
Przeciwnie, czynią wieczne wyrzuty – w końcu zmarnowała im
obojgu życie. Nie potrafią być ze sobą, ale też nie chcą
zaryzykować rozstania. W końcu to nie wypada. Obserwując potyczki
Dziuni z życiem, czytelnik może poobserwować i inne rodziny.
Wszystkie nieszczęśliwe. Diagnoza: brak rozmów i pracy nad
relacjami. Przekonanie, że będzie tak, jak jest.
Dziunia
otwiera przed czytelnikiem smutny świat z wieloma odnośnikami do
tego prawdziwego. Ale historia jest napisana w sposób, który
zabrania odłożyć książkę przed dokończeniem jej lektury. Bawi
duszę, co jakiś czas tnąc ją bezlitośnie. Ale skoro Dziunia
dzielnie znosi swój los, to czemu czytelnik miałby
zrezygnować z lektury o jej potyczkach z życiem?
Anna
M. Nowakowska, Dziunia,
wyd. W.A.B., Warszawa 2013.