Odkąd sięgnęłam
po Dobre dziecko Romy Ligockiej,
wszystko we mnie wyrywa się do Krakowa i do Tatr – te miejsca są dla mnie
nierozłączne. Mawiam o sobie, że gdańszczanką jestem jedynie na papierze, a w
żyłach płynie góralsko – krakowska krew. Zostałam jedynie umieszczona w złej
czasoprzestrzeni… I podobnie jest z bohaterką Dobrego dziecka, która nie potrafi odnaleźć się w żadnej
przestrzeni i cierpi na metaforycznie rozumianą bezdomność.
Powieść
autobiograficzna Ligockiej skoncentrowana jest na przeżyciach nastolatki
związanych z dojrzewaniem, dorastaniem, odkrywaniem swojej tożsamości i kobiecości. Dobre dziecko to również
wyznanie dotyczące trudnych i jednocześnie ważnych relacji między matką a
córką.
Dojrzewanie to
etap trudny dla każdego, ale każdy ten etap musi przejść. Bohaterce Dobrego dziecka los dodatkowo rzucił pod
nogi przeszkody w postaci wojny oraz romansu matki z żonatym mężczyzną
(obyczajowość w Krakowie lat 50. była przecież zupełnie inna od dzisiejszej).
Przeżycia
wojenne (bardziej opisane w Dziewczynce w czerwonym
płaszczyku) są tu jedynie echem i przyczyną wzmożonego stanu inności
bohaterki. Powodują również próbę odpowiedzi na pytanie „jak żyć po
koszmarze?”. Odpowiedź: iść wciąż do przodu, nie zatrzymując się i szukając
(przede wszystkim w sobie) dobra. Ponieważ świat jest tak skonstruowany, że nie
rozdaje równomiernie cierpienia. A wojna nie wyczerpała limitu
nieszczęść, jakie mogą spaść na osobę, która tę wojnę przeżyła. Pozostaje zatem
wciąż walczyć i szukać w sobie siły.
Odkryty romans
matki zwiększa poczucie inności, obcości, ale i wrogości wobec matki. Ponadto
bohaterka musi mierzyć się wciąż z ostracyzmem otoczenia oraz z odwróceniem
ról. To ona, młoda dziewczyna, dziecko, musi dbać o matkę i uważać, by ta nie
odebrała sobie życia. Jednocześnie ten wróg – matka jest kimś najważniejszym i
potrzebnym do życia. Autorka w znakomity sposób opowiedziała o skomplikowanej
więzi jaka zawsze istnieje między matką a córką.
Jak już
wspomniałam w Dobrym dziecku został
poruszony również problem metaforycznej bezdomności. Powieść rozpoczyna się i
kończy w Buenos Aires, do którego pisarka przyjechała, aby zobaczyć się z synem
oraz aby spisać swoje wspomnienia. Ten przeskok czasowy i przestrzenny to
znakomita klamra uwypuklająca wspomniany problem odnalezienia własnego miejsca
na świecie. Bohaterka Dobrego dziecka
raczej należy do typu wędrowca wciąż poszukującego i mającego nigdy nie
odnaleźć swojego miejsca. Na tę metaforyczną bezdomność cierpią również dorośli mający za sobą przeżycia wojenne. Zagubieni w czasoprzestrzeni własnych przeżyć zapominają często o roli, jaką powinni odgrywać w życiu bohaterki.
Wspomnienia i
refleksje bohaterki przerywane są zapiskami pamiętnika babci Anny, które w
znakomity sposób oddają atmosferę przedwojennego życia w Krakowie. Czytając o
przyjęciach, wychowywaniu dzieci, strojach sprowadzanych z innych krajów,
przypomniały mi się krakowskie opowieści babci i wujka z ich dzieciństwa. I
dzięki Ligockiej ponownie mogłam na chwilę przenieść się do nieznanego, ale
dziwnie bliskiego Krakowa.
Dobre dziecko jako powieść
autobiograficzna jest odważną pozycją literacką. Porusza intymnością, dramatami
wyłaniającymi się z kolejnych stron. Przywołuje przedwojenny i powojenny Kraków,
który bez trudu wyrasta czytelnikowi przed oczami.
Powieść wzbudza
liczne refleksje, a we mnie dodatkowo wspomnienia. Po lekturze pozostaje cisza.
Ma zatem wszystko, czego wymagam od dobrej książki.
Roma Ligocka, Dobre dziecko, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2012.