Margaret, jedna
z kluczowych postaci powieści, jest po siedemdziesiątce i ma raka mózgu. Ta
informacja, z którą musi się zmierzyć na początku powieści, popycha ją do
wprowadzenia diametralnych zmian we własnym życiu. Od wielu lat żyje samotnie w
wielkim, choć nie pustym, domu. Każde jego pomieszczenie wypełniają szepty
przedmiotów o dość tragicznym pochodzeniu. Kallos w subtelny sposób wplotła w
dobrą historię echo drugiej wojny światowej. Jest ono początkowo ledwo słyszalne
i zauważane, by pod koniec powieści stać się motywem przewodnim.
Ważną kwestią jest oswojenie umierania przez Margaret. Stawia temu czoła i budzi się do życia. Ktoś może pomyśleć, że za późno - ale na takie przebudzenie nigdy nie jest za późno. Szczególnie, gdy może zdziałać coś bardzo dobrego dla tylu osób.
Drugą kluczową
postacią jest Wanda Schultz. Do Seattle przyjechała za byłym chłopakiem. Ma
złamane serce i to od dziecka. Leczy je okazjonalnie, pokrywa warstwą kleju i sprawia, że z czasem twardnieje.
Wariacki pomysł Margaret, by przyjąć do domu
lokatora, sprawia, że obie kobiety zaczynają życie pod wspólnym dachem. Życie i
rekonwalescencję. Bo okazuje się, że obie są mocno sponiewierane przez los. Dołączają
do nich i inne postaci i po chwili wspólnego życia okazuje się, że stanowią
rodzinę, której podświadomie pragnął każdy z nich. Punktem zwrotnym w życiu
Wandy jest poważny wypadek, któremu ulega. Jest to punkt zwrotny zresztą dla
wszystkich lokatorów domu Margaret. Również dla porcelanowych przedmiotów,
które otrzymują w końcu własne historie i wolność…
Gdzieś
przeczytałam, że pomysł autorki na rozprawienie się z porcelanowymi figurkami - roztrzaskanie ich - był banalny i trywializujący historię Żydów z czasu drugiej
wojny światowej. Mam odmienne zdanie. W pewnym momencie tuż przed tłuczeniem kufli do piwa, Bruce - jeden z lokatorów, pochodzenia żydowskiego - wyjawia swoją wątpliwość, czy aby nie zachowują się jak naziści w Kryształową Noc. W tym momencie Wanda wyjaśnia, że to tłuczenie jest rytuałem, uczczeniem pamięci. Bruce jako pierwszy rzuca kuflem o podłogę. Ponadto takie roztrzaskanie uwalnia.
Uwolniło bohaterki od lęków, obaw, ograniczeń; uwolniło i tysiące bolesnych
historii właścicieli przedmiotów. I może o to właśnie chodzi – by nie trzymać,
uwolnić. By nie dusić się przeszłością, a iść w przyszłość. W końcu odłamki porcelany nie są wyrzucane, Wanda tworzy z nich mozaiki. Stare, choć nowe. By pamiętać, ale iść dalej.
Roztrzaskane życie to sprawnie stworzona mozaika ludzkich historii, obaw, tajemnic nie zawsze możliwych do odkrycia. To historia powrotów do siebie, do ludzi, tych jeszcze nieznanych i znanych kiedyś. To w końcu powieść o dawaniu szansy - sobie i drugiemu człowiekowi.
Stephanie Kallos, Roztrzaskane
życie, przeł. A. Dobrzańska-Gadowska, wyd. Świat Książki, Warszawa 2008.